Zdjęcie ze strony www.atpchampionstour.com |
Tenis
jest jedną z tych dyscyplin, gdzie nie da się zremisować. Ktoś po prostu musi zwyciężyć.
W amatorskich męskich rozgrywkach często wygląda to na sprawę życia i śmierci.
Zaczyna się na ogół
spokojnie. Uścisk ręki na początek, krótka wymiana spostrzeżeń na temat pogody,
kortu, pytanie o piłki i można zaczynać rozgrzewkę. Trochę odbić na krótkie
pola, potem z głębi. Nieraz już wtedy lecą bomby, ale to nie reguła. Parę
serwów na koniec, losowanie i gramy.
To znaczy raczej
toczymy bój zawzięty. Tak, zgadliście, naprzeciwko mamy zawziętusa. Łatwo go
poznać nie tylko po stylu gry; zwykle mówi też, że nie zależy mu na wyniku,
tylko żeby fajnie pograć. Ważne, żeby się
trochę poruszać - to jego żelazna kwestia.
Gdy coś takiego
usłyszysz, zachowaj ostrożność. I lepiej nie obejmuj wyraźnego prowadzenia.
Chyba że lubisz igrać z losem. Wykrzycz w takiej sytuacji out, zabije Cię
wzrokiem. Po każdym niezaliczonym serwisie usłyszysz niecierpliwe Na pewno? i będzie musiał pokazać ślad.
A po dwóch z rzędu lepiej żegnaj się z życiem. Jeśli nieopatrznie wygrasz seta,
nie obracaj się plecami do siatki, nawet jeśli musisz iść pozbierać piłki.
Trzeba się bowiem liczyć z szybko nadlatującą piłką na wysokości głowy. Lepiej
wyglądać jak idiota poruszając się tyłem niż stracić przytomność po takim
uderzeniu.
Nie sprzeczaj się też
nawet o wyraźnie dobre piłki. To nic, że spadając na linię zostawiają one widoczny
ślad, że towarzyszy temu niepowtarzalny odgłos; ślad z całą pewnością jest
stary, a co do dźwięku, cóż, sam wiesz - wrażenia słuchowe są tak ulotne ...
Nic nie wskórasz, stracisz nerwy, a w efekcie kolejne punkty.
Pamiętam taki mecz,
kiedy przegrywający zawziętus tak mocno podejrzewał mnie o oszukiwanie i
fałszywe outy, a atmosfera tak zgęstniała, że dla świętego spokoju zaliczyłem
mu wyraźnie outowy smecz. Przecież wynik
jest nieważny, ważne, żeby się trochę poruszać ...
O Boże, chyba zaczynam
mówić jak on ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz