poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Polski zawodowy tenis kobiecy czyli zapaść



Po weekendowych rozgrywkach Fed Cup nasza tenisowa reprezentacja kobieca spadła do 3. ligi i dodatkowo na 18. miejsce w rankingu ITF. Można się pocieszyć, że to przecież nie najgorzej. Choćby w takim curlingu, który uprawia w Polsce pewnie z 200 osób, nasze panie na ichniejszej liście są 23.

Bardzo nie lubię takich chwil, gdy muszę powiedzieć "a nie mówiłem?". Po lutowym meczu z Amerykankami, decydującym o wpadnięciu do rozgrywek barażowych, napisałem na jednym z portali tenisowych:

W sumie Polki zaprezentowały się przeciętnie. Grały słabiej, nie umiały udźwignąć presji w najważniejszych momentach, miały kłopot z utrzymaniem odpowiedniej taktyki. Weekend ten uwypuklił również problem, na który zwraca uwagę wielu ekspertów - nie ma następczyń Agnieszki Radwańskiej i jeśli Polski Związek Tenisowy nie poszuka skutecznego sposobu na wspieranie młodych zawodniczek, niebawem próżno będziemy szukać naszych tenisistek w pierwszej setce rankingu. Patrząc na takie kraje jak Czechy czy Słowacja PZT powinien się wstydzić, zwłaszcza że w męskim tenisie nie jest lepiej, o czym już wkrótce pewnie przekonamy się w pojedynku Pucharu Davisa z Argentyną.

Panowie rzeczywiście przegrali z Argentyną. Reprezentował nas emeryt z 4. setki zestawienia ATP, Michał Przysiężny oraz jeszcze niżej sklasyfikowany debiutant Hubert Hurkacz. Ale o męskim tenisie innym razem.

Wróćmy do pań. Po losowaniu zarówno kibice, jak i eksperci myśleli, że chwyciliśmy Pana Boga za nogi. Bo przecież mogły być Belgijki, Słowaczki, czy chociażby Ukrainki, a tu proszę - reprezentantki Tajwanu. Rzeczywistość jednak okazała się mniej różowa.

Mecz z Chinkami znowu mógłbym podsumować tak jak w cytacie wyżej - że grały słabiej, nie radziły sobie z presją i stosowały fatalną taktykę. Po pierwszym przegranym meczu Paula Kania powiedziała na konferencji prasowej:

Planem było zmieniać jej rytm. Grać krótkie piłki, slajsy. Na każde moje zagranie moja rywalka miała jednak dobrą odpowiedź. Zagrała bardzo dobry mecz i nie mogę mieć do siebie żadnych zastrzeżeń.

Właśnie tak - żadnych zastrzeżeń! W ogóle nie biegała, slajsy były za krótkie i za wysokie, każdy był praktycznie wystawką do ataku, z której Tajwanka skwapliwie korzystała, a pani Paula nie umiejąc tego dostrzec przez ponad godzinę gry jeszcze nie widzi żadnego problemu. Gdyby wygraną przyznawać za liczbę fochów i przekleństw, to pewnie zmiotłaby rywalkę z kortu. Niestety póki co trzeba wygrywać punkty.

Do nietrafionej taktyki doszła zmora Kanii, widoczna już w meczu z Amerykankami, czyli bardzo słaba psychika. W pojedynku z Venus Williams objęła w 1. secie prowadzenie 5:4 i serwowała na wygranie partii. Zamiast zdobyć gema popełniła jednak w najważniejszym momencie 2 podwójne błędy serwisowe i było po zabawie. Tutaj w 2. pojedynku miała 2 piłki meczowe i też nie dała rady. Kiepsko to wygląda.

Na stronie ITF w krótkiej prezentacji pisze, że lubi czytać książki. Najwyraźniej nie dotarła jeszcze do kanonicznego dzieła, jakim jest Wewnętrzna gra: tenis W. Timothy Gallweya. Polecam. To oraz ciężki trening.

Łatwo oczywiście narzekać na biedną sosnowiczankę. Jednak tak naprawdę nie ma kto grać. Agnieszka Radwańska marzy tylko o tytule wielkoszlemowym i zbiera siły na Wimbledon. Magda Linette jest totalnie niestabilna, podobno ma też kontuzję. Z powodów zdrowotnych nie występuje też zawsze nieobliczalna Urszula Radwańska. Katarzyna Piter - szkoda gadać. Patrząc trzeźwo trzeba przyznać, że nasza kapitan, Klaudia Lans (przepraszam) Jans-Ignacik wybrała najlepiej, jak mogła. Pytanie, czy faktycznie zaleciła taką defensywną taktykę, jaką widzieliśmy w Inowrocławiu, czy też zawodniczki zagrały wbrew jej wskazówkom. Nie ulega wątpliwości, że punkty zdobywały grając ofensywnie, po uderzeniach agresywnych, zmieniając rytm i sposoby odbicia oraz biegając do każdej piłki. Czyli całkiem na odwrót.

Żal tylko kibiców, którzy wydali po kilkaset złotych, by zedrzeć gardła na darmo.


Jesteśmy więc w 3. lidze, do tego w olbrzymim kryzysie. Tymczasem Polski Związek Tenisowy nie traci dobrego samopoczucia: Fantastyczna atmosfera w inowrocławskiej hali, mnóstwo kibiców i nieustający doping oraz rewelacyjna Magdalena Fręch - możemy przeczytać na stronie internetowej PZT. Po prostu sukces. Gratulujemy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz