poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Nie będę płakał po Katowice Open



Z turniejem WTA Katowice Open mam prywatne porachunki, swoje męczarnie kibica opisywałem już na tym blogu w poście Kolejna edycja Katowice Open - wspomnienie udręczonego kibica sprzed roku. Jego upadek przewidywałem już rok temu, ale cudem udało się zorganizować jeszcze jedną edycję. Teraz impreza przenosi się do szwajcarskiego Biel, gdzie jako junior trenował Roger Federer, który właśnie otworzył ulicę swego imienia i rozpoczął symbolicznie budowę centrum tenisowego.

Porażkę turnieju w Katowicach można było przewidzieć dość łatwo. Po dwóch pierwszych latach wycofał się znaczący sponsor, bank BNP Paribas, a jak wiadomo bankowcy umieją liczyć i nie angażują się w ryzykowne przedsięwzięcia. Co innego samorząd. Dysponując cudzymi pieniędzmi zarząd Katowic postanowił co roku wydawać 1,5 mln złotych na drugoligowe w gruncie rzeczy rozgrywki, próbując wmówić mieszkańcom, że to promocja miasta. Poziom tej promocji najlepiej oddała żenująca uroczystość rozpoczęcia zawodów, kiedy rozdawano zawodniczkom obrzydliwe czarne poduszki z bezbarwnym, nietrafionym logo. Założę się, że większość z tych gadżetów została w hotelu lub nawet szatni.

Sama impreza budowana była w oparciu o prostą kalkulację - widząc miała przyciągnąć Agnieszka Radwańska. Jednak zawodniczka pojawiła się tylko 2 razy, zawsze docierając do półfinału. Tegoroczna nagła rezygnacja wiceliderki rankingu była na tyle wielkim ciosem, że sam prezydent miasta przerwał prywatną podróż i pofatygował się do Spodka, by namawiać gwiazdę do występu. Na nic się to jednak nie zdało i jedyne, co mógł zrobić, to dobrą minę do złej gry podczas konferencji prasowej. Śmiało można powiedzieć, że był to gwóźdź do trumny tej imprezy. Świecące pustkami trybuny obiektu dobitnie udowodniły, iż impreza z drogimi biletami, opresyjnym wobec kibiców regulaminem i drugorzędną obsadą nie może się udać.

Tymczasem sam organizator ma bardzo dobre samopoczucie, chwaląc się sukcesem, klęski zaś upatrując jedynie w okolicznościach zewnętrznych:

Turniej WTA Katowice Open 2016 okazał się dużym sukcesem sportowym, organizacyjnym, frekwencyjnym oraz medialnym. Nasze starania zostały docenione zarówno przez publiczność, jak i światową organizację Women’s Tennis Association, która w raporcie podsumowującym tegoroczną edycję wystawiła nam najwyższe noty. Od początku istnienia turnieju każda kolejna edycja cieszyła się coraz większą popularnością zarówno w kraju, jak i za granicą. W 2016 roku katowickie rozgrywki tenisowe można było obejrzeć w prawie 100 krajach świata, a na trybunach śledziło je 23 000 kibiców. (...) Niestety, otoczenie biznesowe w Polsce nie sprzyja rozwojowi tenisa na taką skalę. Polski rynek nie jest gotowy na duże inwestycje przy tak prestiżowej imprezie, dlatego trudno było nam rywalizować ze szwajcarską lokalizacją – silniejszą pod względem zaplecza finansowego. 

Ciekawe, ilu z tych kibiców kupiłoby bilet wiedząc o nieobecności Radwańskiej? I pamiętajmy, że organizator podaje liczbę zbiorczą osób, jakie przewinęły się przez turniej w ciągu całego tygodnia. Jak to wyglądało w praktyce, łatwo było zauważyć siedząc przed telewizorem. W pierwszych rundach brawa bili chyba sędziowie i pracownicy ochrony, żeby jakoś ratować pogrzebowy nastrój i wrażenie obecności kibiców.

Z kolei o sukcesie sportowym najlepiej świadczy pozycja w rankingu najwyżej notowanej uczestniczki zawodów - 31. Dla porównania można spojrzeć na drabinkę w rozgrywanym równocześnie turnieju w Charleston, gdzie z samej pierwszej trzydziestki zgłosiło się aż 10 zawodniczek.

Co wiemy o nowej lokalizacji turnieju? Biel to niewielkie szwajcarskie miasteczko, liczące ok. 52 000 mieszkańców. Do tej pory słynęło z najstarszego i najsilniej obsadzonego turnieju szachowego w tym kraju. Teraz władze postanowiły postawić na tenis, korzystając z tego, że w juniorskich czasach trenował tu sam Maestro Federer. Zorganizowały więc przyjemną uroczystość nazwania alei jego nazwiskiem, na której mistrz osobiście się pojawił, otwierając przy okazji budowę nowego centrum tenisowego.



Zapewne turniej w przyszłym roku odbędzie się właśnie na tych nowych obiektach. Być może bilety nie będą tańsze niż w Katowicach, za to w przeciwieństwie do zlikwidowanej imprezy na pewno zagości tu czołówka tenisistek, a kibice będą traktowani poważnie.

Na pewno nie będę płakał po WTA Katowice Open. Jedyne, czego mi żal, to wspaniałej orkiestry górniczej, jaka tradycyjnie żegnała najlepsze zawodniczki po zakończonym finale.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz