Z
turniejem WTA Katowice Open mam prywatne porachunki, swoje męczarnie kibica
opisywałem już na tym blogu w poście Kolejna
edycja Katowice Open - wspomnienie udręczonego kibica sprzed roku. Jego upadek
przewidywałem już rok temu, ale cudem udało się zorganizować jeszcze jedną
edycję. Teraz impreza przenosi się do szwajcarskiego Biel, gdzie jako junior
trenował Roger Federer, który właśnie otworzył ulicę swego imienia i rozpoczął
symbolicznie budowę centrum tenisowego.
Porażkę turnieju w
Katowicach można było przewidzieć dość łatwo. Po dwóch pierwszych latach
wycofał się znaczący sponsor, bank BNP Paribas, a jak wiadomo bankowcy umieją
liczyć i nie angażują się w ryzykowne przedsięwzięcia. Co innego samorząd.
Dysponując cudzymi pieniędzmi zarząd Katowic postanowił co roku wydawać 1,5 mln
złotych na drugoligowe w gruncie rzeczy rozgrywki, próbując wmówić mieszkańcom,
że to promocja miasta. Poziom tej promocji najlepiej oddała żenująca
uroczystość rozpoczęcia zawodów, kiedy rozdawano zawodniczkom obrzydliwe czarne
poduszki z bezbarwnym, nietrafionym logo. Założę się, że większość z tych
gadżetów została w hotelu lub nawet szatni.
Sama impreza budowana
była w oparciu o prostą kalkulację - widząc miała przyciągnąć Agnieszka
Radwańska. Jednak zawodniczka pojawiła się tylko 2 razy, zawsze docierając do
półfinału. Tegoroczna nagła rezygnacja wiceliderki rankingu była na tyle
wielkim ciosem, że sam prezydent miasta przerwał prywatną podróż i pofatygował
się do Spodka, by namawiać gwiazdę do występu. Na nic się to jednak nie zdało i
jedyne, co mógł zrobić, to dobrą minę do złej gry podczas konferencji prasowej.
Śmiało można powiedzieć, że był to gwóźdź do trumny tej imprezy. Świecące
pustkami trybuny obiektu dobitnie udowodniły, iż impreza z drogimi biletami,
opresyjnym wobec kibiców regulaminem i drugorzędną obsadą nie może się udać.
Tymczasem sam
organizator ma bardzo dobre samopoczucie, chwaląc się sukcesem, klęski zaś upatrując
jedynie w okolicznościach zewnętrznych:
Turniej
WTA Katowice Open 2016 okazał się dużym sukcesem sportowym, organizacyjnym,
frekwencyjnym oraz medialnym. Nasze starania zostały docenione zarówno przez
publiczność, jak i światową organizację Women’s Tennis Association, która w
raporcie podsumowującym tegoroczną edycję wystawiła nam najwyższe noty. Od
początku istnienia turnieju każda kolejna edycja cieszyła się coraz większą
popularnością zarówno w kraju, jak i za granicą. W 2016 roku katowickie
rozgrywki tenisowe można było obejrzeć w prawie 100 krajach świata, a na
trybunach śledziło je 23 000 kibiców. (...) Niestety, otoczenie biznesowe
w Polsce nie sprzyja rozwojowi tenisa na taką skalę. Polski rynek nie jest
gotowy na duże inwestycje przy tak prestiżowej imprezie, dlatego trudno było
nam rywalizować ze szwajcarską lokalizacją – silniejszą pod względem zaplecza
finansowego.
Ciekawe, ilu z tych kibiców
kupiłoby bilet wiedząc o nieobecności Radwańskiej? I pamiętajmy, że organizator
podaje liczbę zbiorczą osób, jakie przewinęły się przez turniej w ciągu całego
tygodnia. Jak to wyglądało w praktyce, łatwo było zauważyć siedząc przed
telewizorem. W pierwszych rundach brawa bili chyba sędziowie i pracownicy
ochrony, żeby jakoś ratować pogrzebowy nastrój i wrażenie obecności kibiców.
Z kolei o sukcesie
sportowym najlepiej świadczy pozycja w rankingu najwyżej notowanej uczestniczki
zawodów - 31. Dla porównania można spojrzeć na drabinkę w rozgrywanym
równocześnie turnieju w Charleston, gdzie z samej pierwszej trzydziestki
zgłosiło się aż 10 zawodniczek.
Co wiemy o nowej
lokalizacji turnieju? Biel to niewielkie szwajcarskie miasteczko, liczące ok.
52 000 mieszkańców. Do tej pory słynęło z najstarszego i najsilniej obsadzonego turnieju szachowego w tym kraju.
Teraz władze postanowiły postawić na tenis, korzystając z tego, że w
juniorskich czasach trenował tu sam Maestro Federer. Zorganizowały więc
przyjemną uroczystość nazwania alei jego nazwiskiem, na której mistrz osobiście
się pojawił, otwierając przy okazji budowę nowego centrum tenisowego.
Zapewne turniej w
przyszłym roku odbędzie się właśnie na tych nowych obiektach. Być może bilety
nie będą tańsze niż w Katowicach, za to w przeciwieństwie do zlikwidowanej
imprezy na pewno zagości tu czołówka tenisistek, a kibice będą traktowani
poważnie.
Na
pewno nie będę płakał po WTA Katowice Open. Jedyne, czego mi żal, to wspaniałej
orkiestry górniczej, jaka tradycyjnie żegnała najlepsze zawodniczki po
zakończonym finale.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz