Postu
poświęconego 16. tygodniowi rozgrywek tenisowych A.D. 2017 nie sposób zacząć
inaczej niż od niebywałego sukcesu Rafaela Nadala – 10. tytuł w Monte Carlo,
bodaj nikt przed nim nie zaliczył tylu zwycięstw w tym samym turnieju. Ogromne
brawa, mimo kontrowersji wywołanej olbrzymią pomyłką sędziego w meczu
półfinałowym. Czy skutek tej pomyłki zabije Goffina, czy go wzmocni? U pań
przede wszystkim Fed Cup ze skandalem w Rumunii w tle oraz coraz gorętsza
atmosfera związana z dziką kartą dla Marii Szarapowej w Stuttgarcie.
Rafa Nadal obronił tytuł
w Monte Carlo dość pewnie. Piszę dość, bo cieniem na tym olbrzymim sukcesie
położyła się pomyłka znanego i doświadczonego sędziego Cedrica Mourier, który podczas
półfinału rozgrywanego z Davidem Goffin pomylił ślady i uznał wyraźnie autową piłkę Hiszpana
jako dobrą. Jak mówił po meczu sam Goffin, do
tej pory intensywność była naprawdę wysoka, po ok. 40 minutach było raptem 3:2
i nagle sędzia popełnia taką pomyłkę! Gdy już jesteś pewny, że prowadzisz 4:2,
musisz grać dalej, by utrzymać serwis. Mentalnie i fizycznie było to bardzo
ciężkie. Dzielny Belg nie poradził sobie niestety z tą sytuacją, do końca
meczu wygrał już zaledwie jednego gema i mecz zakończył się wynikiem 3:6 1:6.
Schował się w szatni nie podając ręki sędziemu.
Jak się łatwo domyślić
Nadal spojrzał na to nieco inaczej. Jego zdaniem nie można być hipokrytą (sic!)
i twierdzić, że jeden punkt wszystko zmienia, bo tenis to nie piłka nożna, gdzie
jedna decyzja wszystko zmienia, tu rozgrywa się wiele punktów. Poza tym nie
wiedział, czy piłka była dobra, czy zła, więc zachował się poprawnie. No i
generalnie Goffin powinien się cieszyć, że rozegrał taki dobry turniej. No po
prostu powinien otworzyć szampana.
Osobiście mam nieco inny
punkt widzenia. Z mojego jakże skromnego doświadczenia wynika, że na ogół
zawodnik wie, czy trafił w kort, poza tym jestem zwolennikiem teorii, zgodnie z
którą podczas meczu tenisowego jest kilka, czasem właśnie jeden punkt, który
decyduje o wyniku. Dlatego mimo przekonania, że Rafa był tak zmotywowany, iż raczej
znalazłby receptę na Belga i by ten mecz wygrał, nie traktuję tej sytuacji tak
lekko. Płynie stąd też taki oto wniosek, że Goffin nie jest jeszcze gotowy do
osiągania największych celów, skoro tak totalnie daje się rozbić jednej błędnej
decyzji arbitra. W tym sensie może to być przełomowy moment w jego karierze,
który albo go wzmocni, albo – jeśli nie – zawodnik pozostanie już na zawsze jedynie
na granicy wielkości.
Tak czy inaczej obu
przygoda ta przyniosła korzyści rankingowe – Nadal wrócił do pierwszej piątki,
a Goffin do dziesiątki.
Panie pauzowały, nie
licząc uczestniczek rozgrywek Pucharu Federacji, których tym razem nie wygrają
Czeszki, jak to było przez 3 ostatnie lata. Odpadły bowiem w półfinale z
Amerykankami. W finale zameldowały się również Białorusinki, ogrywając u siebie
reprezentację Szwajcarii.
Rywalizacja ta sama w
sobie może nie rozpala emocji do czerwoności, ale zdarza się, że przykuwają
uwagę. Tak stało się za sprawą kapitana Rumunek, Ilie Nastase, który podczas
meczu barażowego z Brytyjkami w Konstancy najpierw ochrzanił sędziego, a potem
sprzezywał w najgorszych słowach Johannę Kontę. W efekcie został usunięty z
kortu. Mimo to zajście przysłużyło się gospodyniom, bo zwyciężyły 3:2 i
wystąpią w przyszłym roku w Grupie Światowej II.
Jeszcze bardziej gorąco
zrobiło się wokół okoliczności powrotu Szarapowej, która od 10 lat koksowała
się meldonium, a po skróceniu kary zawieszenia otrzymuje dzikie karty do
największych turniejów. Co naturalne, raczej nie podoba się to innym
zawodniczkom i nie zamierzają tego ukrywać, narażając się jednocześnie na ataki
Rosjanek czy agenta zawodniczki, Max Eisenbuda. Nazwał on ostatnio Agnieszkę
Radwańską i Caroline Wozniacką czeladniczkami, które nie dość że nie wygrały
żadnego szlema, to jeszcze nie zapoznały się z orzeczeniem w sprawie jego
podopiecznej. Możliwa II runda w Stuttgarcie z Radwańską przeciw Szarapowej
zapowiada się naprawdę ostro.
Co ciekawe, przeciwko
przyznaniu Rosjance dzikiej karty w zawodach organizowanych pod patronatem
Porsche zaprotestowała również Angelique Kerber, na co dzień występująca z logo
tego samego producenta.
Dla porządku trzeba odnotować rezygnację Jerzego Janowicza z udziału w turnieju w Barcelonie. Polak mimo zamrożonego rankingu nie zmieścił się w drabince głównej i postanowił odpuścić, by nie marnować 1 z 3 pozostających mu jeszcze szans na ulgowy występ w zawodach. Zamiast tego zobaczymy go niebawem w Monachium, chyba że coś znowu stanie na przeszkodzie.
Tymczasem Ana Ivanović jako
emerytka może się takimi drobiazgami nie przejmować. Cieszą ją drobiazgi jak
weekend z mężem czy wyjście na kolację na miasto. No i pięknie.