15.
tydzień rozgrywek przyniósł sporą niespodziankę w postaci zwyciężczyni nowego
turnieju w Biel (jak ci Czesi to robią?) oraz 1. tytuł Borny Coricia. Dla nas
bez szaleństw – Magdalena Linette zrobiła, co musiała i nic więcej, potwierdzając
przy okazji wszystkie słabości, jakie ją ograniczają, a Magdalena Fręch
zaliczyła półfinał turnieju ITF w Stambule (60 000 $). Agnieszka Radwańska
podpisała umowę na promocję marki Lotos i udzieliła paru wywiadów.
Magdalena
Linette wykonała absolutne minimum, docierając do
ćwierćfinału turnieju w Bogocie. O obsadzie imprezy najlepiej świadczy fakt, że
została 5. rozstawioną. Dlatego wyeliminowaniem 175. wówczas na świecie Nadii Podoroskiej i 146. Elicy Kostowej trudno się szczególnie
ekscytować. Natomiast porażka z kwalifikowaną na 93. miejscu młodą Hiszpanką Sarą Sorribes Tormo ujawniła wszystkie
opisywane przeze mnie niemal co tydzień słabości poznanianki. Przede wszystkim
nieraz już obserwowany brak koncentracji na początku seta (pamiętacie
Charleston i pościg z 0:4 za Putincewą?),
który oznacza szybkie uzyskiwanie przewagi przez rywalki i w efekcie bardzo
kosztowną dla bilansu energetycznego pogoń. Tym razem w 1. secie odrabiała
straty z 1:5, ostatecznie przegrywając do 4. Podobnie było w kolejnym secie,
gdzie dała się dwukrotnie przełamać na początku, tyle że sama też odpowiedziała
jednym breakiem i wygrała 2. partię 6:4. W 3. secie znowu – ze stanu 0:3 do
5:3, potem jednak nie umiała wyserwować zwycięstwa i poległa w tie-breaku,
również prowadząc 5:3. Do braku koncentracji dochodzi niepewność i dość
monotonna gra z końcowej linii, mimo niezłych umiejętności wolejowych. Linette
to tenisistka z potencjałem, silna, waleczna, ale niezbędna jest zmiana
trenera, i to pilnie, zwłaszcza że po wizycie szkoleniowca na korcie lubi
przegrać gema!
Oddajmy jej jednak nieco
sprawiedliwości i doceńmy, że przynajmniej w deblu dotarła do finału.
Sam turniej zakończył się
niemałą niespodzianką. Otóż zaskakująco wygrała weteranka światowych kortów,
37-letnia Francesca Schiavone,
pokonując w finale 6:4 7:5 Larę
Arruabarrenę. Włoszce wcześniej odmówiono dzikiej karty do eliminacji
imprezy na Foro Italico w Rzymie, twierdząc, że trzeba promować młodszych. No i
chyba szkoda, bo okazuje się, że mogłaby pokazać jeszcze kawał dobrego tenisa.
Zwłaszcza, gdy dziką kartę do turnieju głównego otrzymała zawieszona za doping Szarapowa.
Nie mniejszą
niespodzianką zakończył się debiutujący w cyklu WTA turniej w szwajcarskim
Biel, następca Katowice Open (pisałem o nim w poście O turnieju w Biel, następcy Katowice Open). Wygrała bowiem
17-letnia Czeszka, Marketa Vondrousowa
po zaciętym finale z Estonką Anett
Kontaveit (6:4 7:6[6]). Tegoroczne wyniki nastolatki z niewielkiego
Sokolova robią wrażenie. Dzięki 40 wygranym (przy 4 porażkach) meczom
awansowała najpierw z 420. na 233. miejsce w rankingu WTA, a po podbiciu Biel
uplasuje się na pozycji 117. Osiągnęła to skutecznymi występami w turniejach
niższej rangi, na dodatek poza jednym wyjazdem do Australii grała w Europie.
Jest to zupełnie inny model niż naszych zawodniczek, które pętają się po całym
świecie, przywożąc po parę punktów, czasem jak Paula Kania porywając się na nieudane występy w kwalifikacjach do
zawodów rangi International.
Chciałoby się przy tej
okazji spytać, jak ci Czesi to robią? Mając jako kraj znacznie mniejszy potencjał
niż my w samym Biel mieli w ćwierćfinale 3 reprezentantki!
Pierwszy w karierze tytuł
zdobył także o wiele badziej znany Borna
Corić. Dokonał tego na mączce w Marakeszu, zwyciężając w finale z Philipem Kohlschreiberem 5:7 7:6(5)
7:5. Po raz kolejny pokazał niezwykłą waleczność i wiarę w zwycięstwo,
odrabiając straty i broniąc 5 meczboli. W nagrodę wrócił do TOP50 rankingu
(49).
Panowie walczyli też w
Houston, gdzie tryumfował reprezentant gospodarzy, Steve Johnson. Zwycięstwo
nie było łatwe, po drodze pokonał Dustina
Browna, Fernando Verdasco i Jacka
Socka. W finale ograł zaś Brazylijczyka Thomaza Belluciego w morderczym pojedynku 5:7 6:4 6:2. Jak potem
wspominał, ledwo przetrwał fizycznie to spotkanie, zwłaszcza że na turniej
przybył bezpośrednio z Australii z rozgrywek Pucharu Davisa.
Spoza sportowych aren. Agnieszka Radwańska podpisała umowę na
promowanie marki Lotos.
Pojawił się też nowy
kandydat na prezesa PZT. Jest nim dotychczasowy członek zarządu, Maciej
Stańczuk. Od razu sformułował 2 zapowiedzi – wprowadzenie korporacyjnego modelu
zarządzania oraz zintegrowanie skonfliktowanego środowiska. Osobiście podchodzę
z rezerwą ludzi, którzy mając wpływ na organizację, zapowiadają, że zrobią coś dopiero
w kolejnym rozdaniu. To co nie pozwalało zrobić tego wcześniej? I co zmieni się
za 2 miesiące, że będzie to możliwe?
Tymczasem Ana Ivanović złożyła wszystkim jakże
chrześcijańskie życzenia - Hristos vaskrse! No to tym razem się spisała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz