środa, 19 kwietnia 2017

Tydzień 15., czyli trochę niespodzianek



15. tydzień rozgrywek przyniósł sporą niespodziankę w postaci zwyciężczyni nowego turnieju w Biel (jak ci Czesi to robią?) oraz 1. tytuł Borny Coricia. Dla nas bez szaleństw – Magdalena Linette zrobiła, co musiała i nic więcej, potwierdzając przy okazji wszystkie słabości, jakie ją ograniczają, a Magdalena Fręch zaliczyła półfinał turnieju ITF w Stambule (60 000 $). Agnieszka Radwańska podpisała umowę na promocję marki Lotos i udzieliła paru wywiadów.

Magdalena Linette wykonała absolutne minimum, docierając do ćwierćfinału turnieju w Bogocie. O obsadzie imprezy najlepiej świadczy fakt, że została 5. rozstawioną. Dlatego wyeliminowaniem 175. wówczas na świecie Nadii Podoroskiej i 146. Elicy Kostowej trudno się szczególnie ekscytować. Natomiast porażka z kwalifikowaną na 93. miejscu młodą Hiszpanką Sarą Sorribes Tormo ujawniła wszystkie opisywane przeze mnie niemal co tydzień słabości poznanianki. Przede wszystkim nieraz już obserwowany brak koncentracji na początku seta (pamiętacie Charleston i pościg z 0:4 za Putincewą?), który oznacza szybkie uzyskiwanie przewagi przez rywalki i w efekcie bardzo kosztowną dla bilansu energetycznego pogoń. Tym razem w 1. secie odrabiała straty z 1:5, ostatecznie przegrywając do 4. Podobnie było w kolejnym secie, gdzie dała się dwukrotnie przełamać na początku, tyle że sama też odpowiedziała jednym breakiem i wygrała 2. partię 6:4. W 3. secie znowu – ze stanu 0:3 do 5:3, potem jednak nie umiała wyserwować zwycięstwa i poległa w tie-breaku, również prowadząc 5:3. Do braku koncentracji dochodzi niepewność i dość monotonna gra z końcowej linii, mimo niezłych umiejętności wolejowych. Linette to tenisistka z potencjałem, silna, waleczna, ale niezbędna jest zmiana trenera, i to pilnie, zwłaszcza że po wizycie szkoleniowca na korcie lubi przegrać gema!

Oddajmy jej jednak nieco sprawiedliwości i doceńmy, że przynajmniej w deblu dotarła do finału.

Sam turniej zakończył się niemałą niespodzianką. Otóż zaskakująco wygrała weteranka światowych kortów, 37-letnia Francesca Schiavone, pokonując w finale 6:4 7:5 Larę Arruabarrenę. Włoszce wcześniej odmówiono dzikiej karty do eliminacji imprezy na Foro Italico w Rzymie, twierdząc, że trzeba promować młodszych. No i chyba szkoda, bo okazuje się, że mogłaby pokazać jeszcze kawał dobrego tenisa. Zwłaszcza, gdy dziką kartę do turnieju głównego otrzymała zawieszona za doping Szarapowa.

Nie mniejszą niespodzianką zakończył się debiutujący w cyklu WTA turniej w szwajcarskim Biel, następca Katowice Open (pisałem o nim w poście O turnieju w Biel, następcy Katowice Open). Wygrała bowiem 17-letnia Czeszka, Marketa Vondrousowa po zaciętym finale z Estonką Anett Kontaveit (6:4 7:6[6]). Tegoroczne wyniki nastolatki z niewielkiego Sokolova robią wrażenie. Dzięki 40 wygranym (przy 4 porażkach) meczom awansowała najpierw z 420. na 233. miejsce w rankingu WTA, a po podbiciu Biel uplasuje się na pozycji 117. Osiągnęła to skutecznymi występami w turniejach niższej rangi, na dodatek poza jednym wyjazdem do Australii grała w Europie. Jest to zupełnie inny model niż naszych zawodniczek, które pętają się po całym świecie, przywożąc po parę punktów, czasem jak Paula Kania porywając się na nieudane występy w kwalifikacjach do zawodów rangi International.

Chciałoby się przy tej okazji spytać, jak ci Czesi to robią? Mając jako kraj znacznie mniejszy potencjał niż my w samym Biel mieli w ćwierćfinale 3 reprezentantki!

Pierwszy w karierze tytuł zdobył także o wiele badziej znany Borna Corić. Dokonał tego na mączce w Marakeszu, zwyciężając w finale z Philipem Kohlschreiberem 5:7 7:6(5) 7:5. Po raz kolejny pokazał niezwykłą waleczność i wiarę w zwycięstwo, odrabiając straty i broniąc 5 meczboli. W nagrodę wrócił do TOP50 rankingu (49).

Panowie walczyli też w Houston, gdzie tryumfował reprezentant gospodarzy, Steve Johnson. Zwycięstwo nie było łatwe, po drodze pokonał Dustina Browna, Fernando Verdasco i Jacka Socka. W finale ograł zaś Brazylijczyka Thomaza Belluciego w morderczym pojedynku 5:7 6:4 6:2. Jak potem wspominał, ledwo przetrwał fizycznie to spotkanie, zwłaszcza że na turniej przybył bezpośrednio z Australii z rozgrywek Pucharu Davisa.

Spoza sportowych aren. Agnieszka Radwańska podpisała umowę na promowanie marki Lotos.

Pojawił się też nowy kandydat na prezesa PZT. Jest nim dotychczasowy członek zarządu, Maciej Stańczuk. Od razu sformułował 2 zapowiedzi – wprowadzenie korporacyjnego modelu zarządzania oraz zintegrowanie skonfliktowanego środowiska. Osobiście podchodzę z rezerwą ludzi, którzy mając wpływ na organizację, zapowiadają, że zrobią coś dopiero w kolejnym rozdaniu. To co nie pozwalało zrobić tego wcześniej? I co zmieni się za 2 miesiące, że będzie to możliwe?

Tymczasem Ana Ivanović złożyła wszystkim jakże chrześcijańskie życzenia - Hristos vaskrse! No to tym razem się spisała.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz