poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Tydzień 14., czyli Alicja Rosolska na wielki plus



Tydzień 14. sezonu minął dość leniwie. Po emocjach turniejów w Indian Wells i Miami nadszedł czas spokojniejszy, z dwoma zaledwie zawodami WTA rangi International. Do tego zmagania panów w Pucharze Davisa, co z tego, kiedy bez naszych. Jedyną miłą niespodziankę sprawiła nam Alicja Rosolska, wygrywają w Moterrey w deblu w parze z Japonką Nao Hibino.

Impreza w Monterrey, nawet nienajgorzej obsadzona, z Kerber, Suarez Navarro i Garcią, nie była pisana Pauli Kani – sosnowiczanka odpadła w II rundzie kwalifikacji (tak na marginesie, to zawsze mnie zastanawia, jak się taka podróż może opłacać; nie lepiej szukać szczęścia w Europie? przynajmniej porażki mniej kosztują). Do półfinałów dotarły 3 wymienione wcześniej panie oraz Anastazja Pawliuczenkowa, która w finale pokonała Angelique Kerber. Rosjanka najwyraźniej ma jakiś patent na wygrywanie w tych zawodach, bo był to już jej 4. raz. Za to Niemka za nic nie może zwyciężyć w tym roku, nawet w niewielkich zawodach.

Z dobrej strony pokazała się za to Alicja Rosolska, wygrywając wraz z Nao Hibino rywalizację deblową. Oczywiście sukcesem tym od razu pochwalił się Polski Związek Tenisowy, prezentując zdjęcie zawodniczek na stronie internetowej. Żenujące.

Z kolei w zawodach wyższej rangi, w Charlston, wystąpiła Magdalena Linette. Znowu wszystko przebiegło zgodnie ze znanym nam scenariuszem. W I rundzie szalony mecz z rozstawioną Putincewą, z niezwykłą pogonią ze stanu 0:4 w 3. secie, zakończoną wygraną 6:4 i bardzo nieprzyjemnym pożegnaniem smarkatej Kazaszki. W II rundzie porażka z lucky looserką, niżej notowaną Tunezyjką Ons Jabeur 4:6, 4:6. Aby oddać obraz pojedynku, najlepiej posłużę się cytatem ze strony Eurosportu: Nasza zawodniczka miała sporo okazji, ale w najważniejszych momentach zawodziła. Chciałoby się dopowiedzieć – jak zwykle. Powtarzam to do znudzenia w każdym tekście – potrzebna zmiana trenera, i to pilnie. Linette jednak tego nie widzi, może nie ma jej kto powiedzieć, zasklepiona w jakimś błogostanie, zainteresowana dobrą, niemal rodzinną atmosferą w teamie, a nie własnym rozwojem. Tych lat nie odda nikt – chciałoby się zaśpiewać za Ireną Santor.
Cóż, może w Bogocie się odbije, nieczęsto ma szansę występować w tak obsadzonej imprezie, że jest 5. rozstawioną!

W miniony weekend poznaliśmy półfinalistów Pucharu Davisa. Belgia zagra z Australią, natomiast Francja z Serbią. Warto zauważyć, że w reprezentacji Serbii pojawił się Novak Djoković, pomagając swemu krajowi w osiągnięciu tego sukcesu.

Tymczasem nasi zawodnicy zagrają we wrześniu ze Słowacją o utrzymanie na zapleczu światowej elity. Można by wprawdzie powiedzieć, że skoro Słowacy przegrali z Węgrami, to mogą i z nami, ale słysząc na codzień, gdzie i z jakim rezultatem nasze orły występują, mocno obawiam się o wynik tej konfrontacji.


Ana Ivanović wystąpiła zaś w majowej niemieckiej edycji Harper’s Bazaar i chwali się na prawo i lewo swoim „zmokłym” zdjęciem. Trafiła nawet na okładkę i – jak głosi podpis – w numerze zdradza swoje tajemnice. Brzmi ciekawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz