poniedziałek, 1 maja 2017

Tydzień 17., czyli kolejny strzał w 10. Rafy Nadala



Post ten można by zacząć identycznie jak podsumowanie ubiegłego tygodnia – kolejny niebywały sukces Rafy Nadala, 10. tytuł w turnieju w Barcelonie. Czy tak samo będę zaczynał post 12. czerwca, po finale Rolanda Garrosa? Innym wydarzeniem tygodnia stał się kontrowersyjny powrót Marii Szarapowej; w przeciętnym stylu dotarła do półfinału w Stuttgarcie.

Hiszpan już dawno przeszedł do historii tenisa. Mimo to wciąż jest głodny sukcesów. Nazywany Królem Mączki śrubuje kolejne rekordy, nawiązując do najlepszych lat swojej kariery. Czy forma nie przyszła jednak za wcześnie? Dowiemy się za 6 tygodni.

Barcelona to miejsce szczególne. Tutaj kort centralny nosi imię Rafaela Nadala. Nieczęsto zdarza się, by plac gry nazywano imieniem żyjącego tenisisty, jak Rod Laver czy Margaret Court; tym bardziej wciąż czynnego zawodnika. To zaszczyt i zobowiązanie. Właśnie na tym korcie wyraźnie pokonał w finale Dominica Thiema. Austriak w półfinale pokonał lidera rankingu Andy Murraya, podobno – wg samego Brytyjczyka – ze względu na wiatr. Murrayowi pozostanie nieco satysfakcji z udanego rewanżu nad Albertem Ramosem-Vinolasem za ubiegłotygodniową porażkę w Monte Carlo.

W stolicy Katalonii miał grać również Jerzy Janowicz, jednak jak pamiętamy zrezygnował na wieść o konieczności przebijania się przez kwalifikacje. Nie wyruszył też do równolegle rozgrywanego turnieju w Budapeszcie, ale zaplanował udział w imprezie ATP 250 w Monachium. Niestety odpadł bardzo szybko, bo w II rundzie kwalifikacji. Podobno rozważa teraz występ w eliminacjach do turnieju „Masters 1000” w Madrycie lub w challengerze w Aix en Provence. Osobiście doradzałbym challengery, by wejść w rytm meczowy i powoli odbudowywać pewność siebie oraz ranking. Na razie w każdym razie trudno być co do niego optymistą przed zbliżającym się French Open.

Drogą challengerową, ciułając punkty m.in. w 3 turniejach tej rangi, podążał w tym sezonie finalista Hungarian Open, Brytyjczyk Aljaz Bedene, który do drabinki głównej przebijał się przez kwalifikacje. W ostatnim meczu turnieju przegrał z Francuzem Lucasem Pouille, najwyżej rozstawionym zawodnikiem imprezy.

Również najwyżej rozstawiona wygrała turniej w Stambule. Ukrainka Elina Svitolina pokonała w finale Belgijkę Elise Mertens, zdobywając 3. w tym roku i 7. w karierze tytuł singlowy. Jej ranking ma obecnie nr 12. Całkiem nieźle jak na 22-latkę. Zmiana pokoleniowa? Zobaczymy.

Warto dodać, że kolejną, już 6. porażkę w I rundzie zaliczyła Eugenie Bouchard. Podobno nadal odczuwa skutki uderzenia w głowę podczas US Open … 2015.

Tydzień 17. to również moment kontrowersyjnego powrotu Marii Szarapowej. Jak wiadomo, otrzymała ona dziką kartę do turnieju w Stuttgarcie, co wywołało powszechne oburzenie w tenisowym świecie, w każdym razie w tej jego części, która nie mówi po rosyjsku. Zawodniczka wykorzystała swoją szansę, dochodząc do półfinału, gdzie zmierzyła się z Kristiną Mladenović. Stawką tego meczu była przepustka do eliminacji French Open; przegrana oznacza, że Rosjanka musi czekać na łaskę organizatorów, którzy mogą ją wkręcić nawet do drabinki głównej. Decyzja ma zostać ogłoszona w połowie maja.

Co wiemy o formie Szarapowej po powrocie? Wbrew zachwytom wielu ekspertów moim zdaniem nie pokazała nic wielkiego. Grała trochę jak ambitna nowicjuszka, dużo ryzykując, grając zerojedynkowo – mocne uderzenie, by szybko skończyć wymianę na zasadzie albo się uda trafić albo nie. Bardzo dobrze funkcjonował serwis, gorzej backhand, zwłaszcza z dobiegu, z formą fizyczną też nie najlepiej, biegała bardzo ciężko, łapiąc zadyszkę; chyba faktycznie odstawiła meldonium. Rosjanka nie wykorzystała przerwy na uzupełnienie braków w technice, nadal w ogóle nie smeczuje, unika woleja. No i po staremu wrzeszczy przy każdym odbiciu.

Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy udział w zawodach Agnieszki Radwańskiej. Przegrała w I rundzie z Makarową.


A Ana Ivanović fotografuje się z pudłami; przeprowadzka trwa w najlepsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz