Post
ten można by zacząć identycznie jak podsumowanie ubiegłego tygodnia – kolejny niebywały
sukces Rafy Nadala, 10. tytuł w turnieju w Barcelonie. Czy tak samo będę
zaczynał post 12. czerwca, po finale Rolanda Garrosa? Innym wydarzeniem
tygodnia stał się kontrowersyjny powrót Marii Szarapowej; w przeciętnym stylu
dotarła do półfinału w Stuttgarcie.
Hiszpan już dawno
przeszedł do historii tenisa. Mimo to wciąż jest głodny sukcesów. Nazywany
Królem Mączki śrubuje kolejne rekordy, nawiązując do najlepszych lat swojej
kariery. Czy forma nie przyszła jednak za wcześnie? Dowiemy się za 6 tygodni.
Barcelona to miejsce
szczególne. Tutaj kort centralny nosi imię Rafaela Nadala. Nieczęsto zdarza
się, by plac gry nazywano imieniem żyjącego tenisisty, jak Rod Laver czy
Margaret Court; tym bardziej wciąż czynnego zawodnika. To zaszczyt i
zobowiązanie. Właśnie na tym korcie wyraźnie pokonał w finale Dominica Thiema.
Austriak w półfinale pokonał lidera rankingu Andy Murraya, podobno – wg samego
Brytyjczyka – ze względu na wiatr. Murrayowi pozostanie nieco satysfakcji z
udanego rewanżu nad Albertem Ramosem-Vinolasem za ubiegłotygodniową porażkę w
Monte Carlo.
W stolicy Katalonii miał
grać również Jerzy Janowicz, jednak jak pamiętamy zrezygnował na wieść o
konieczności przebijania się przez kwalifikacje. Nie wyruszył też do równolegle
rozgrywanego turnieju w Budapeszcie, ale zaplanował udział w imprezie ATP 250 w
Monachium. Niestety odpadł bardzo szybko, bo w II rundzie kwalifikacji. Podobno
rozważa teraz występ w eliminacjach do turnieju „Masters 1000” w Madrycie lub w
challengerze w Aix en Provence. Osobiście doradzałbym challengery, by wejść w
rytm meczowy i powoli odbudowywać pewność siebie oraz ranking. Na razie w
każdym razie trudno być co do niego optymistą przed zbliżającym się French
Open.
Drogą challengerową,
ciułając punkty m.in. w 3 turniejach tej rangi, podążał w tym sezonie finalista
Hungarian Open, Brytyjczyk Aljaz Bedene, który do drabinki głównej przebijał
się przez kwalifikacje. W ostatnim meczu turnieju przegrał z Francuzem Lucasem
Pouille, najwyżej rozstawionym zawodnikiem imprezy.
Również najwyżej
rozstawiona wygrała turniej w Stambule. Ukrainka Elina Svitolina pokonała w
finale Belgijkę Elise Mertens, zdobywając 3. w tym roku i 7. w karierze tytuł
singlowy. Jej ranking ma obecnie nr 12. Całkiem nieźle jak na 22-latkę. Zmiana pokoleniowa? Zobaczymy.
Warto dodać, że kolejną,
już 6. porażkę w I rundzie zaliczyła Eugenie Bouchard. Podobno nadal odczuwa
skutki uderzenia w głowę podczas US Open … 2015.
Tydzień 17. to również moment
kontrowersyjnego powrotu Marii Szarapowej. Jak wiadomo, otrzymała ona dziką
kartę do turnieju w Stuttgarcie, co wywołało powszechne oburzenie w tenisowym
świecie, w każdym razie w tej jego części, która nie mówi po rosyjsku.
Zawodniczka wykorzystała swoją szansę, dochodząc do półfinału, gdzie zmierzyła
się z Kristiną Mladenović. Stawką tego meczu była przepustka do eliminacji
French Open; przegrana oznacza, że Rosjanka musi czekać na łaskę organizatorów,
którzy mogą ją wkręcić nawet do drabinki głównej. Decyzja ma zostać ogłoszona w
połowie maja.
Co wiemy o formie
Szarapowej po powrocie? Wbrew zachwytom wielu ekspertów moim zdaniem nie
pokazała nic wielkiego. Grała trochę jak ambitna nowicjuszka, dużo ryzykując,
grając zerojedynkowo – mocne uderzenie, by szybko skończyć wymianę na zasadzie
albo się uda trafić albo nie. Bardzo dobrze funkcjonował serwis, gorzej
backhand, zwłaszcza z dobiegu, z formą fizyczną też nie najlepiej, biegała
bardzo ciężko, łapiąc zadyszkę; chyba faktycznie odstawiła meldonium. Rosjanka
nie wykorzystała przerwy na uzupełnienie braków w technice, nadal w ogóle nie
smeczuje, unika woleja. No i po staremu wrzeszczy przy każdym odbiciu.
Z kronikarskiego obowiązku
odnotujmy udział w zawodach Agnieszki Radwańskiej. Przegrała w I rundzie z
Makarową.
A Ana Ivanović
fotografuje się z pudłami; przeprowadzka trwa w najlepsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz