poniedziałek, 22 maja 2017

Tydzień 20., czyli starcie pokoleń



20. tydzień rywalizacji w najważniejszej swej odsłonie odbywał się na rzymskich kortach Foro Italico i przyniósł kilka niespodzianek oraz sensację. Jedna niespodzianka oraz sensacja były autorstwa Fabio Foniniego, pozostałe Alexandra Zvereva, Dominika Thiema, Novaka Djokovicia oraz Eliny Svitoliny. Z Polaków tradycyjnie na słowa pochwały zasłużył Łukasz Kubot. Na pewno pozytywnym bohaterem tygodnia była także Francuska Federacja Tenisowa, która nie ugięła się i nie przyznała dzikiej karty do French Open pannie Koksiarze.

Po wygranych w Monte Carlo, Barcelonie i Madrycie pierwszorzędnym kandydatem do zwycięstwa w męskiej części turnieju w Rzymie był oczywiście Rafael Nadal. Tymczasem w starciu pokoleń został już w ćwierćfinale wyeliminowany przez Austriaka Thiema, trzeba dodać, że w bardzo przekonującym stylu. Jeśli jednak ktoś spodziewał się pójścia za ciosem młodego tenisisty, to bardzo się rozczarował. Równie niespodziewanie odżył bowiem w półfinale Novak Djoković i nie dał mu najmniejszych szans.

Serb podzielił jego los w finale imprezy, gdzie wystąpił przeciwko znakomicie dysponowanemu młodzieńcowi z Hamburga, Alexandrovi Zverevovi. 20-latek zwyciężył pewnie 6:4 6:3, zdobywając 1. w karierze tytuł w imprezie Masters 1000. Konsekwencja w grze, technika, świetne poruszanie się tego bardzo wysokiego zawodnika okazały się kluczem do tego olbrzymiego sukcesu. Dzięki temu zameldował się w TOP10 męskiego rankingu.

Jedną niespodziankę i jedną sensację przyniósł też występ Fabio Foniniego. Jako pierwszą należy uznać wyeliminowanie już w II rundzie lidera klasyfikacji, Andy Murraya. Warto wspomnieć, że w meczu życia towarzyszył mu niewiarygodny, znany raczej z aren piłkarskich, doping publiczności, która falowała w rytm jego genialnych i mniej udanych zagrań, momentami wręcz gasnąć; taki włoski urok.

Sensacją za to było doprowadzenie przez włoskiego zawodnika w kolejnym meczu (ze Zverevem) do pasji sędziego Mohammeda Lahyaniego. Ten jeden z najlepszych sędziów w turze, słynący z opanowania, spokoju, uśmiechu i bardzo przyjaznego prowadzenia zawodów, stracił w pewnym momencie nerwy i kazał Fabiowi przestać gadać. Nikt tego wcześniej nie dokonał.

Przy okazji jednak trzeba Foniniemu i Flavii Penetcie pogratulować z okazji urodzin syna, Federica. To z pewnością wielka chwila.

Co po Rzymie możemy powiedzieć o prognozach przed French Open? Doszło tutaj do starcia pokoleń i możemy spodziewać się powtórki tego również w Paryżu. Wiemy, że nie zagra Federer. Na pewno jednak grupa pretendentów do tytułu wzbogaciła się o nowe nazwiska – obok niezwykle zmotywowanego Nadala, któremu ta porażka wbrew pozorom może się przydać, młodych, ambitnych i zdolnych Thiema i Zvereva, trzeba pamiętać o wciąż groźnym Djokoviciu, trzeba też brać pod uwagę nieumiejącego się pozbierać tutaj Goffina. Nie sądzę, żeby wiele zdziałał Murray, dużo będzie zależało od losowania.

U pań jak zwykle nic nie wiadomo. W Rzymie w kolejnym wielkim turnieju bardzo dobrze zaprezentowała się Simona Halep – po tryumfie w Madrycie tutaj przegrała dopiero w finale. Zwyciężyła (po raz 4. w sezonie) młodziutka Ukrainka Elina Svitolina, wracając dzięki temu do TOP10 kobiecego zestawienia. Z drugiej strony bardzo dobrze zaprezentowała się absolutna weteranka Venus Williams, osiągając ćwierćfinał, gdzie wyeliminowała ją kolejna pretendentka do tytułu w Paryżu, Garbine Muguruza. Nie sądzę jednak, by na ziemi Venus wytrzymała równie dobrze trudy turnieju jak Australii i dotarła do finału. Wyraźnie niedysponowana jest Angelique Kerber (porażka w II rundzie z Anett Kontaveit 6:4 6:0). Agnieszka Radwańska też raczej nie będzie kandydatką do tytułu. Sprawa jest otwarta.

Na pewno wiemy za to, że nie zagra Szarapowa, której organizatorzy nie przyznali dzikiej karty nawet do eliminacji. W Rzymie odpadła zaś już w II rundzie, po kreczu z Lucić-Baroni. Prawdę mówiąc Chorwatka miała szczęście, bo grając tak, jak tego wieczoru, praktycznie cały czas przez środek, w dodatku kiepsko serwując, przegrałaby prawdopodobnie nawet z tenisistą nie w pełni sprawnym.

Z Polaków trzeba pochwalić Łukasza Kubota, który w parze z Brazylijczykiem Melo dotarł do rzymskich ćwierćfinałów. Niestety przy okazji zamroczył partnera, gdy serwując trafił go piłką w głowę. Być może miało to wpływ na dalszy przebieg spotkania, przegranego ostatecznie 4:6 6:7(6).

W turnieju ITF 25 000 w niedalekich Czerkasach wystartował kolejny nasz zawodnik, Kamil Majchrzak. Pewnie dotarł do półfinału, gdzie przegrał wygrany mecz (w każdej partii wysoko prowadził, w ostatniej nawet 4:0) z Włochem Bonadim. Takie właśnie sytuacje tłumaczą, dlaczego ten zawodnik utknął w 3. setce rankingu.

Tymczasem na naszym podwórku doszło do od dawna zapowiadanej zmiany zarządu PZT. Prezesem został Mirosław Skrzypczyński; w kasie deficyt, poprzednicy podali się gremialnie do dymisji, będą za to pewnie chętnie recenzować następców, jak to u nas zwykle bywa, w myśl zasady – nic nie potrafię, tylko napsuć, ale do krytykowania jestem pierwszy. Nowemu Zarządowi życzę sukcesów na miarę Czech.

Ana Ivanović pokazała się we wspaniałej formie, odkrywając stopniowo Chicago; przy okazji też chyba coś zarobiła, poświęcając parę ciepłych słów butom jednego z producentów sprzętu sportowego.


1 komentarz: