W
19. tygodniu jedyne powody do radości zapewnił nam Łukasz Kubot, wygrywając w
parze z Marcelem Melo deblową odsłonę turnieju w Madrycie. Poza tym
podtrzymanie dominacji Rafaela Nadala i obrona tytułu Simony Halep oraz –
radosna dla wielu, w tym mnie i madryckiej publiczności – porażka już w II
rundzie Panny Koksiary. W tle zaś przygotowania do wyborów władz PZT.
Polsko-brazylijska para
dogaduje się nadzwyczaj dobrze. To już 2. tytuł w turnieju rangi Premier
Mandatory, niższej tylko od Wielkiego Szlema, w tym roku oraz 3. Finał (wygrali
w Miamia, przegrali w Indian Wells). Zwycięstwo to pozwoliło im objąć prowadzenie
w klasyfikacji Race to London.
Na starcie turnieju sporo
emocji nadal budził start dzięki dzikiej karcie Marii Szarapowej. Po morderczym
pojedynku przegrała już w II rundzie z wracającą w bardzo dobrym stylu Eugenie
Bouchard, która doszła aż do ćwierćfinału. Madryt ponownie obnażył znane ze
Sztuttgartu mankamenty Panny Koksiary – kiepskie poruszanie się po korcie,
słaby backhand z dobiegu, nienajlepsza wytrzymałość. Ciekawie wypadła też
statystyka serwisowa z niezwykle niską skutecznością pierwszego podania. To
pewna nowość, bo jednak Rosjanka słynęła przed przerwą z tego elementu gry.
Oczywiście umiała w ważnych momentach wydobyć nawet asa, ale pozostając na
poziomie 50% udanych pierwszych serwisów w tym elemencie rozczarowywała.
Wygrana w całym turnieju
Simony Halep jest chyba mimo wszystko małą niespodzianką. Na pewno zaś
niespodzianką nie jest występ w finale Kristiny Mladenović, która w tym roku co
raz pokazuje się z naprawdę dobrej strony. Wypada jej tylko bić brawo za tę
pracę i widoczny postęp. Przy okazji warto wspomnieć, że Halep zwyciężając w
Madrycie dokonała nielada sztuki, mianowicie obroniła tytuł w turnieju rangi
Premier Mandatory, co jej samej udało się 1. raz w życiu, natomiast w historii
imprezy dokonała tego wcześniej tylko Serena Williams.
Wśród panów niepodzielnie
królował Rafael Nadal, dorzucając trzeci z rzędu zdobyty w tym roku tytuł na
mączce. W finale po ponad 2-godzinnej batalii pokonał bardzo dobrze grającego
Dominika Thiema 7:6(8) 6:4. Natomiast meczem turnieju wg mnie było starcie
Hiszpana z Davidem Goffinem. Wynik może być mylący – 7:6(3) 6:2 i dał się na to
nabrać Dawid Olejniczak, który najprawdopodobniej meczu nie oglądał, za to na
oczątku transmisji kolejnego spotkania stwierdził, że w II secie w pełni
dominował Hiszpan. Tymczasem ten trwający 2 godziny pojedynek był zacięty do
ostatnich piłek i obfitował w fenomenalne zagrania z obu stron.
Generalnie poza Tomaszem
Tomaszewskim poziom komentatorów Polsatu pozostawia już od dawna wiele do
życzenia, a pan Olejniczak w tej mizerii dodatkowo dominuje in minus.
W bieżącym tygodniu
spodziewany jest wybór nowych władz PZT. Z tej okazji przeprowadzono krótką
rozmowę z jednym z reformatorów, Robertem Radwańskim. Potwierdził on w zasadzie
to wszystko, co mówił wcześniej oraz co umieścili w takim zarysie programu.
Jedną z tez jest potrzeba wypracowania kolejnego obok Pucharu Federacji i
Davisa produktu, jakim by dysponował PZT; środowisko odnowicieli postuluje
organizację turnieju rangi International. Ja pozwolę sobie się z tym nie zgodzić.
Jak słusznie zauważył niedawno dyrektor Pekao Open w Szczecinie Krzysztof
Bobala, wejście na poziom ATP World Tour
250 to próba samobójcza i konieczność wygospodarowania dodatkowego co najmniej
półtora miliona złotych, a tak naprawdę nic nie daje, bo przyjechałoby może
kilku więcej zawodników z pierwszej "50" rankingu.
Produktem PZT powinni być
przede wszystkim zawodnicy z dobrym rankingiem, a póki co chyba nie ma pomysłu,
jak do tego doprowadzić. Jeśli – jak utrzymuje pan Radwański – są pieniądze, to
trzeba pomyśleć nad stworzeniem możliwości trenowania dzieci i młodzieży, nie
za pieniądze rodziców, tylko właśnie w oparciu o struktury związku. Opłacenie
trenerów i placu ćwiczeń, wypożyczenie sprzętu, organizowanie wielu regionalnych
turniejów, rozwijanie turniejów ITF nawet niższej rangi, żeby po pierwsze
punkty nie trzeba było się tłuc po całej Europie, również sensowne wspomaganie
wyjazdów seniorów, którzy zamiast do Ameryki czy Azji powinni wybierać się do
Francji czy Włoch, gdzie o turnieje niższej rangi nie tak trudno, a koszty są
znacznie niższe.
Dobrym przykładem takiej
organizacji są Włosi, którzy masowo szkolą młodzież, organizując im w ramach
szkolenia zarówno obozy sportowe, jak i choćby wyjazdy na turniej na Foro Italico,
gdzie młodzi ludzie mogą przyjrzeć się prawdziwej rywalizacji.
O popularyzacji tenisa w
Niemczech pisałem rok temu w poście Jak
to robią w Niemczech? Nadal aktualny, warto zajrzeć.
Wszystkie te problemy na
szczęście obce są Anie Ivanović, która z okazji Dnia Matki zamieściła zdjęcie z
mamą i stosowny, ciepły komentarz. Dobra córka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz