20.
tydzień rywalizacji w najważniejszej swej odsłonie odbywał się na rzymskich
kortach Foro Italico i przyniósł kilka niespodzianek oraz sensację. Jedna niespodzianka oraz sensacja były autorstwa Fabio Foniniego, pozostałe Alexandra Zvereva, Dominika Thiema,
Novaka Djokovicia oraz Eliny Svitoliny. Z Polaków tradycyjnie na słowa pochwały
zasłużył Łukasz Kubot. Na pewno pozytywnym bohaterem tygodnia była także
Francuska Federacja Tenisowa, która nie ugięła się i nie przyznała dzikiej
karty do French Open pannie Koksiarze.
Po wygranych w Monte Carlo,
Barcelonie i Madrycie pierwszorzędnym kandydatem do zwycięstwa w męskiej części
turnieju w Rzymie był oczywiście Rafael
Nadal. Tymczasem w starciu pokoleń został już w ćwierćfinale wyeliminowany
przez Austriaka Thiema, trzeba
dodać, że w bardzo przekonującym stylu. Jeśli jednak ktoś spodziewał się
pójścia za ciosem młodego tenisisty, to bardzo się rozczarował. Równie
niespodziewanie odżył bowiem w półfinale Novak
Djoković i nie dał mu najmniejszych szans.
Serb podzielił jego los w
finale imprezy, gdzie wystąpił przeciwko znakomicie dysponowanemu młodzieńcowi
z Hamburga, Alexandrovi Zverevovi.
20-latek zwyciężył pewnie 6:4 6:3, zdobywając 1. w karierze tytuł w imprezie
Masters 1000. Konsekwencja w grze, technika, świetne poruszanie się tego bardzo
wysokiego zawodnika okazały się kluczem do tego olbrzymiego sukcesu. Dzięki
temu zameldował się w TOP10 męskiego rankingu.
Jedną niespodziankę i
jedną sensację przyniósł też występ Fabio
Foniniego. Jako pierwszą należy uznać wyeliminowanie już w II rundzie
lidera klasyfikacji, Andy Murraya. Warto
wspomnieć, że w meczu życia towarzyszył mu niewiarygodny, znany raczej z aren
piłkarskich, doping publiczności, która falowała w rytm jego genialnych i mniej
udanych zagrań, momentami wręcz gasnąć; taki włoski urok.
Sensacją za to było
doprowadzenie przez włoskiego zawodnika w kolejnym meczu (ze Zverevem) do pasji
sędziego Mohammeda Lahyaniego. Ten
jeden z najlepszych sędziów w turze, słynący z opanowania, spokoju, uśmiechu i
bardzo przyjaznego prowadzenia zawodów, stracił w pewnym momencie nerwy i kazał
Fabiowi przestać gadać. Nikt tego wcześniej nie dokonał.
Przy okazji jednak trzeba
Foniniemu i Flavii Penetcie pogratulować
z okazji urodzin syna, Federica. To z pewnością wielka chwila.
Co po Rzymie możemy
powiedzieć o prognozach przed French Open? Doszło tutaj do starcia pokoleń i
możemy spodziewać się powtórki tego również w Paryżu. Wiemy, że nie zagra
Federer. Na pewno jednak grupa pretendentów do tytułu wzbogaciła się o nowe
nazwiska – obok niezwykle zmotywowanego Nadala,
któremu ta porażka wbrew pozorom może się przydać, młodych, ambitnych i
zdolnych Thiema i Zvereva, trzeba pamiętać o wciąż
groźnym Djokoviciu, trzeba też brać
pod uwagę nieumiejącego się pozbierać tutaj Goffina. Nie sądzę, żeby wiele zdziałał Murray, dużo będzie zależało od losowania.
U pań jak zwykle nic nie
wiadomo. W Rzymie w kolejnym wielkim turnieju bardzo dobrze zaprezentowała się Simona Halep – po tryumfie w Madrycie
tutaj przegrała dopiero w finale. Zwyciężyła (po raz 4. w sezonie) młodziutka Ukrainka
Elina Svitolina, wracając dzięki
temu do TOP10 kobiecego zestawienia. Z drugiej strony bardzo dobrze
zaprezentowała się absolutna weteranka Venus
Williams, osiągając ćwierćfinał, gdzie wyeliminowała ją kolejna
pretendentka do tytułu w Paryżu, Garbine
Muguruza. Nie sądzę jednak, by na ziemi Venus wytrzymała równie dobrze
trudy turnieju jak Australii i dotarła do finału. Wyraźnie niedysponowana jest Angelique Kerber (porażka w II rundzie
z Anett Kontaveit 6:4 6:0). Agnieszka Radwańska też raczej nie
będzie kandydatką do tytułu. Sprawa jest otwarta.
Na pewno wiemy za to, że
nie zagra Szarapowa, której
organizatorzy nie przyznali dzikiej karty nawet do eliminacji. W Rzymie odpadła
zaś już w II rundzie, po kreczu z Lucić-Baroni.
Prawdę mówiąc Chorwatka miała szczęście, bo grając tak, jak tego wieczoru,
praktycznie cały czas przez środek, w dodatku kiepsko serwując, przegrałaby
prawdopodobnie nawet z tenisistą nie w pełni sprawnym.
Z Polaków trzeba
pochwalić Łukasza Kubota, który w
parze z Brazylijczykiem Melo dotarł
do rzymskich ćwierćfinałów. Niestety przy okazji zamroczył partnera, gdy
serwując trafił go piłką w głowę. Być może miało to wpływ na dalszy przebieg
spotkania, przegranego ostatecznie 4:6 6:7(6).
W turnieju ITF 25 000
w niedalekich Czerkasach wystartował kolejny nasz zawodnik, Kamil Majchrzak. Pewnie dotarł do
półfinału, gdzie przegrał wygrany mecz (w każdej partii wysoko prowadził, w
ostatniej nawet 4:0) z Włochem Bonadim.
Takie właśnie sytuacje tłumaczą, dlaczego ten zawodnik utknął w 3. setce rankingu.
Tymczasem na naszym
podwórku doszło do od dawna zapowiadanej zmiany zarządu PZT. Prezesem został Mirosław Skrzypczyński; w kasie
deficyt, poprzednicy podali się gremialnie do dymisji, będą za to pewnie
chętnie recenzować następców, jak to u nas zwykle bywa, w myśl zasady – nic nie
potrafię, tylko napsuć, ale do krytykowania jestem pierwszy. Nowemu Zarządowi
życzę sukcesów na miarę Czech.
Ana
Ivanović pokazała się we wspaniałej formie, odkrywając
stopniowo Chicago; przy okazji też chyba coś zarobiła, poświęcając parę
ciepłych słów butom jednego z producentów sprzętu sportowego.