W
ubiegłym tygodniu trochę się działo na kortach z udziałem naszych zawodników.
Panie wprawdzie nie mają się czym pochwalić, za to Jerzy Janowicz powoli
odbudowuje formę i ranking.
JJ bardzo udanie
zaprezentował się w challengerze w Bergamo, zdobywając 6. w karierze tytuł w
zawodach tej rangi. Co najważniejsze zarobił też 90 punktów w klasyfikacji ATP,
dzięki czemu awansował na 186. miejsce w rankingu. Z radości rundę honorową pod
flagą biało-czerwoną wykonał na motorowerze.
Przed nim kolejny challenger, tym
razem we Wrocławiu. Trzymamy kciuki.
Gorzej było z Polkami. Agnieszka Radwańska odpadła w III
rundzie turnieju kategorii Premier 5 w Dubaju. Pokonała ją 17-letnia CiCi Bellis, grająca odważnie,
bezkompromisowo, agresywnie w ataku i z dużą determinacją w obronie. Radwańska
nie była w stanie wydłużyć piłki, co świetnie wykorzystywała rywalka, posyłając
raz za razem celną bombę na drugą stronę siatki.
Z kolei na I rundzie
zakończyła udział w turnieju w Budapeszcie Magdalena
Linette. Przegrała tam w 3. setach z Lucie
Safarovą, tradycyjnie po długiej i wyczerpującej walce. Nieco zadziwiły
mnie komentarze po tym spotkaniu, gdzie mimo przegranej podkreślano bardzo
dobry występ Polki. Jak wiadomo w tenisie nie ma ani remisów ani punktów za
wrażenie artystyczne i mecz trzeba po prostu wygrać. Tymczasem nasze
reprezentantka nie umie tego zrobić od początku sezonu, za to zawsze walczy z
wielką determinacją, osiągając nawet przewagi punktowe. Sprawdźmy jej wyniki -
Auckland 2:6 6:4 4:6, Sydney 6:3 3:6 5:7, AO 4:6 5:7, Taipei 3:6 7:5 4:6,
Budapeszt 0:6 7:5 6:7(4). Wszystko to tylko potwierdza moją po raz kolejny już
powtarzaną diagnozę, że potrzebna jest zmiana trenera, i to pilna.
Teraz Linette wystąpi w
słabo obsadzonym turnieju w Kuala Lumpur, gdzie na dzień dobry zmierzy się z
dysponującą dziką kartą Ukrainką Katariną
Zavatską. Okupuje ona póki co 630. pozycję rankingową i jeśli z nią się
Polce nie uda wygrać, to już nie wiem, na kogo musiałaby trafić. Dla
zobrazowania pozycji Ukrainki - jest to mniej więcej poziom naszej
utalentowanej juniorki, Mai Chwalińskiej
(662). Tak czy śmak przewiduję kolejne męczarnie, mam nadzieję, że z happy
endem. W sumie po dosyć szczęśliwym losowaniu mogłaby dojść do III rundy.
Dwie Polki wystąpiły
jeszcze w kwalifikacjach do tych zawodów, odpadając jednak II (Urszula Radwańska) i I rundzie (Paula Kania).
Tymczasem we
wspomnianym na początku Dubaju zwyciężyła młoda Ukrainka Elina Svitolina, po drodze już 2. raz w tym sezonie pokonując Angelique Kerber. Co ciekawe, jest to
pierwsza zawodniczka w tym roku, która ma na koncie więcej niż jedno zwycięstwo
w turnieju WTA. Najważniejsze jednak dla niej samej jest to, że dzięki temu -
jako 1. Ukrainka - zadebiutuje w 1. dziesiątce rankingu.
W Budapeszcie
pogromczyni Magdaleny Linette doszła aż do finału, gdzie przegrała z faworytką
gospodarzy Timeą Babos, która dzięki
temu mogła świętować 2. tytuł WTA w karierze.
Panowie rozgrywali 3
turnieje. Jeden z nich odbywał się we francuskiej Marsylii, gdzie podobnie jak
2 tygodnie temu Montpellier zaroiło się od tenisistów francuskich, z których
znowu 3. dotarło aż do półfinału. Tym razem jednak wygrał 1 z nich, Jo-Wilfried Tsonga, pokonując w finale
rodaka, Lucasa Pouille. Premią za to
zwycięstwo jest awans do pierwszej dziesiątki rankingu, na miejsce 7. Tym samym
historyczny pobyt Davida Goffina w
Top10 zakończył się po tygodniu.
W Delray Beach mieli zagrać
w finale Miloś Raonić z Jackiem Sockiem. Niestety Kanadyjczyk
nabawił się kontuzji i oddał mecz walkowerem. Tym samym Sock zdobył swój 2.
tytuł w sezonie. Warto odnotować, że była to 1. w tym roku impreza, na której
pojawił się Juan-Martin del Potro.
Sympatyczny Argentyńczyk pokazał się z bardzo dobrej strony, przegrywając
dopiero z półfinale z Raoniciem.
Z kolei turniej w Rio
de Janeiro zdominował Dominic Thiem,
wygrywając po meczu z Hiszpanem Pablo
Carreno. Sam Hiszpan o mało nie zakończył swej przygody w Rio rundę
wcześniej, gdzie omal nie przegrał z rewelacją imprezy, młodziutkim Norwegiem Casperem Ruudem. Temu ostatniemu dało
to gigantyczny awans o 75 pozycji na miejsce 133. Tym samym jest coraz bliżej
występu bez kwalifikacji w swoim pierwszym turnieju wielkoszlemowym.
Tymczasem Ana Ivanović
wyznała, że zaraz po wstaniu pije świeżą wodę z limonką lub cytryną. Wspaniale.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz