poniedziałek, 6 lutego 2017

Tydzień 5., czyli Polacy coraz bliżej 3. ligi




Podsumowania 5. tygodnia nie sposób zacząć inaczej - w polskim męskim tenisie panuje nędza. Porażka do zera z Bośnią i Hercegowiną jest chyba ostatnim dzwonkiem alarmowym dla naszych zuchów, którzy już powoli mogą się witać z 3. ligą. Zobaczymy, co pokażą w tym tygodniu nasze panie w Pucharze Federacji.

Z ciekawostek związanych z rozgrywkami pucharowymi warto jeszcze wspomnieć o idiotycznym zachowaniu Denisa Shapovalova, który podczas spotkania z Kyle'm Edmundem po przegranym gemie z wściekłością uderzył piłkę tak, że podbił oko sędziemu i został zdyskwalifikowany.



Poza meczami Pucharu Davisa panowie rozgrywali jedynie mniejsze turnieje. W jednym z nich, challengerze we francuskim Quimper, z dziką kartą wystąpił Jerzy Janowicz, przegrywając z II rundzie z późniejszym zwycięzcom zawodów, Francuzem Mannarino.

Z kolei panie rozgrywały 2 turnieje rangi WTA. W Tajpej pojawiła się Magdalena Linette, odpadając już w I meczu z niżej notowaną Chinką Lin Zhu. Polka jak zwykle dobrze zaczęła, jak zwykle walczyła i jak zwykle traciła głowę w decydujących momentach. Powtórzę po raz kolejny - potrzebna zmiana trenera, i to pilnie!

Imprezę wygrała Ukrainka Switolina, po raz kolejny w tym sezonie pokazując się z bardzo dobrej strony.

Znacznie lepiej obsadzony był turniej w Petersburgu, gdzie wystąpiły m.in. Simona Halep, Venus Williams, Dominika Cibulkova czy Swietłana Kuzniecowa. Wygrała Kristina Mladenović, pokonując w finale Julię Putincewą.

Rankingowo u panów nic się nie zmieniło, z Polaków najwyżej jest Kamil Majchrzak (259), za nim plasuje się Jerzy Janowicz (267).

Podobnie u pań. W czołówce bez zmian, Radwańska 6., Linette 96., poza tym mamy 4 Polki w 3. setce.

Poza kortem bardzo aktywna jest Maria Szarapowa, która postanowiła napisać autobiografię. Napisać to może za duże słowo, bo jak zwykle przy takich okazjach przydzielono tenisistce profesjonalnych pisarzy, odwalających robotę w zastępstwie za gwiazdy. Masza trochę poopowiada, podpisze się na książce i skasuje honorarium.


I jeszcze tradycyjnie na koniec Ana Ivanović. W minionym tygodniu zachęcała na twiterze do głosowania w znanym plebiscycie Laureus w kategorii Najlepszy Sportowy Moment Roku 2016; jej faworytem jest Jack Sock, który w meczu z Lleytonem Hewittem przy stanie 5:4 0:30 zaproponował rywalowi sprawdzenie decyzji sędziego, uznającej serwis Australijczyka za autowy. Okazało się, że sędzia się pomylił, punkt trafił na konto Hewitta, który ostatecznie wygrał również cały mecz. Mnie się ten wybór Any podoba, też tak zagłosuję :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz