Podsumowania
5. tygodnia nie sposób zacząć inaczej - w polskim męskim tenisie panuje nędza. Porażka
do zera z Bośnią i Hercegowiną jest chyba ostatnim dzwonkiem alarmowym dla
naszych zuchów, którzy już powoli mogą się witać z 3. ligą. Zobaczymy, co
pokażą w tym tygodniu nasze panie w Pucharze Federacji.
Z ciekawostek
związanych z rozgrywkami pucharowymi warto jeszcze wspomnieć o idiotycznym
zachowaniu Denisa Shapovalova, który podczas spotkania z Kyle'm Edmundem po
przegranym gemie z wściekłością uderzył piłkę tak, że podbił oko sędziemu i
został zdyskwalifikowany.
Poza meczami Pucharu
Davisa panowie rozgrywali jedynie mniejsze turnieje. W jednym z nich, challengerze
we francuskim Quimper, z dziką kartą wystąpił Jerzy Janowicz, przegrywając z II
rundzie z późniejszym zwycięzcom zawodów, Francuzem Mannarino.
Z kolei panie
rozgrywały 2 turnieje rangi WTA. W Tajpej pojawiła się Magdalena Linette,
odpadając już w I meczu z niżej notowaną Chinką Lin Zhu. Polka jak zwykle
dobrze zaczęła, jak zwykle walczyła i jak zwykle traciła głowę w decydujących
momentach. Powtórzę po raz kolejny - potrzebna zmiana trenera, i to pilnie!
Imprezę wygrała
Ukrainka Switolina, po raz kolejny w tym sezonie pokazując się z bardzo dobrej
strony.
Znacznie lepiej obsadzony
był turniej w Petersburgu, gdzie wystąpiły m.in. Simona Halep, Venus Williams,
Dominika Cibulkova czy Swietłana Kuzniecowa. Wygrała Kristina Mladenović,
pokonując w finale Julię Putincewą.
Rankingowo u panów nic
się nie zmieniło, z Polaków najwyżej jest Kamil Majchrzak (259), za nim plasuje
się Jerzy Janowicz (267).
Podobnie u pań. W
czołówce bez zmian, Radwańska 6., Linette 96., poza tym mamy 4 Polki w 3.
setce.
Poza kortem bardzo
aktywna jest Maria Szarapowa, która postanowiła napisać autobiografię. Napisać
to może za duże słowo, bo jak zwykle przy takich okazjach przydzielono
tenisistce profesjonalnych pisarzy, odwalających robotę w zastępstwie za
gwiazdy. Masza trochę poopowiada, podpisze się na książce i skasuje honorarium.
I jeszcze tradycyjnie
na koniec Ana Ivanović. W minionym tygodniu zachęcała na twiterze do głosowania
w znanym plebiscycie Laureus w kategorii Najlepszy Sportowy Moment Roku 2016; jej
faworytem jest Jack Sock, który w meczu z Lleytonem Hewittem przy stanie 5:4
0:30 zaproponował rywalowi sprawdzenie decyzji sędziego, uznającej serwis
Australijczyka za autowy. Okazało się, że sędzia się pomylił, punkt trafił na
konto Hewitta, który ostatecznie wygrał również cały mecz. Mnie się ten wybór
Any podoba, też tak zagłosuję :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz