poniedziałek, 6 marca 2017

Tydzień 9., czyli przebudzenie Magdaleny Linette



Dzisiaj urodziny Agnieszki Radwańskiej, tak więc w pierwszych słowach mego listu najlepsze życzenia, spełnienia marzeń, zwłaszcza o Wielkim Szlemie. Poza tym ubiegły tydzień przyniósł całkiem fajne wyniki Magdaleny Linette i Michał Przysiężnego, zwanego żartobliwie polskim Federerem, a także pierwsze reakcje na wcześniejszy powrót Marii Szarapowej i rzadko spotykany kuriozalny serwis z dołu Pablo Cuevasa.

Zacznijmy od naszej 2. damskiej rakiety, pani Magdy. W poprzednim poście wróżyłem jej ćwierćfinał w Kuala Lumpur, doszła o poziom wyżej, do półfinału, awansowała też na 80. miejsce w rankingu. Gratulacje. Oczywiście zgodnie z przewidywaniami w pierwszym meczu męczyła się niemiłosiernie i przez chwilę się nawet o nią bałem, skończyło się dobrze. Oby utrzymała tę passę. Warto przy okazji wspomnieć, że nasza reprezentantka podpisała umowę z Babolatem i przestała wreszcie grać jakimś no-namem (jak podają dobrze poinformowane źródła, okazał się on srixonem).

Z kolei w challengerze we Wrocławiu przypomniał o sobie Michał Przysiężny, pokonując takich zawodników jak Lukas Lacko czy Mirza Basic i meldując się w finale, gdzie przegrał ze znakomitym niegdyś i nadal bardzo wymagającym, leworęcznym Austriakiem Jürgenem Melzerem. Dało mu to solidny awans (o 99 lokat) na miejsce 303, co wygląda bardzo spektakularnie, w praktyce jednak nadal oznacza konieczność kwalifikowania się do turniejów tej rangi.

W zawodach wystąpiło w sumie 6. naszych tenisistów, z których - oprócz "Ołówka" - tylko Jerzy Janowicz przebrnął przez I rundę. Apetyty po zwycięstwie w Bergamo były na pewno większe, skończyło się na II rundzie; w ten sposób powtórzyła się historia z września ubiegłego roku, gdy świeżo po tryumfie w Genui nasz JJ odpadł w II rundzie challengera w Szczecinie.

Tymczasem w tenisowej ekstraklasie po miesiącu wypoczynku objawiły się wreszcie największe gwiazdy - Federer, Djoković, Nadal i Murray. Ten pierwszy odpadł nieco sensacyjnie już w II rundzie turnieju w Dubaju (ATP 500), przegrywając z kwalifikantem Jewgienijem Donskojem. Całą imprezę wygrał Andy Murray, zwyciężając dość pewnie z Fernando Verdasco.

Z kolei Djoković odpadł w ćwierćfinale zawodów w Acapulco w rywalizacji z Nickiem Kyrgiosem. Nadal zaś przegrał tam dopiero w finale z Samem Querreyem.

Panowie spotkali się także w Sao Paulo podczas Brasil Open (ATP 250). Tutaj w finale o 3. tryumf z rzędu walczył z Albertem Ramosem-Viñolasem Pablo Cuevas. Niestety zmagania te przy stanie 7:6(3) 3:3 przerwał deszcz. Mecz, kontynuowany dzień później niemal bez publiczności, został dokończony w dwóch podejściach, z przerwą na poprawienie kortu. Ostatecznie wygrał Cuevas, serwując ostatnią piłkę dość kuriozalnie z dołu, by zaskoczyć przeciwnika. Warto przypomnieć, że 3 tygodnie temu mieliśmy już takiego zucha, który wygrał ten sam turniej 3. raz z rzędu; chodzi oczywiście o Victora Estrellę Burgosa w turnieju ekwadorskim.

W Acapulco równolegle z turniejem męskim odbywał się też damski. Wygrała Ukrainka Lesia Tsurenko, z bardzo dobrej strony znowu pokazały się Kristina Mladenović (finał) i Mirjana Lucić-Baroni (półfinał). Generalnie warto odnotować w damskiej i męskiej rywalizacji coraz większą reprezentację solidnych ukraińskich zawodników.

We wspomnianym już Kuala Lumpur tryumfowała zaś Ashleigh Barty, pokonując półfinałową pogromczynię Magdaleny Linette, Japonkę Nao Hibino.

Sporo komentarzy wywołały też wieści nt kolejnych dzikich kart przyznawanych po skróconym zawieszeniu Marii Szarapowej. Zdecydowali się już na to organizatorzy turniejów w Stuttgarcie, Madrycie i Rzymie. Za to Francuzi jak to Francuzi - z jednej strony nie przewidują takiego ruchu w przypadku French Open, ale i do końca tego nie wykluczają. Głos w sprawie takich przywilejów zabrali Andy Murray, Roger Federer i Garbine Muguruza. Brytyjczyk zdecydowanie jest przeciw stosowaniu taryfy ulgowej, jednak rozumie organizatorów, którzy chcą po prostu więcej zarobić na biletach. Federer okazał się być za, a nawet przeciw (zawieszenie to zawieszenie; trudna sprawa i takie tam). Za to zupełnie bezkompromisowo wypowiedziała się Garbine Muguruza: Zawodniczki nie są zainteresowane jej powrotem. Osobiście, nawet nie pamiętam Szarapowej - powiedziała nie ukrywając emocji. Pierwszy raz chyba zgadzam się z opinią hiszpańskiej tenisistki.

Tymczasem Ana Ivanović zamieściła w sieci obrazy z beztroskiej zabawy w jakimś klubie. Cóż, wesołe jest życie emerytki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz