Dzisiaj
urodziny Agnieszki Radwańskiej, tak więc w pierwszych słowach mego listu
najlepsze życzenia, spełnienia marzeń, zwłaszcza o Wielkim Szlemie. Poza tym
ubiegły tydzień przyniósł całkiem fajne wyniki Magdaleny Linette i Michał
Przysiężnego, zwanego żartobliwie polskim
Federerem, a także pierwsze reakcje na wcześniejszy powrót Marii Szarapowej
i rzadko spotykany kuriozalny serwis z dołu Pablo Cuevasa.
Zacznijmy od naszej 2.
damskiej rakiety, pani Magdy. W poprzednim poście wróżyłem jej ćwierćfinał w Kuala
Lumpur, doszła o poziom wyżej, do półfinału, awansowała też na 80. miejsce w
rankingu. Gratulacje. Oczywiście zgodnie z przewidywaniami w pierwszym meczu
męczyła się niemiłosiernie i przez chwilę się nawet o nią bałem, skończyło się
dobrze. Oby utrzymała tę passę. Warto przy okazji wspomnieć, że nasza reprezentantka
podpisała umowę z Babolatem i przestała wreszcie grać jakimś no-namem (jak
podają dobrze poinformowane źródła, okazał się on srixonem).
Z kolei w challengerze
we Wrocławiu przypomniał o sobie Michał
Przysiężny, pokonując takich zawodników jak Lukas Lacko czy Mirza Basic
i meldując się w finale, gdzie przegrał ze znakomitym niegdyś i nadal bardzo
wymagającym, leworęcznym Austriakiem Jürgenem Melzerem. Dało mu to
solidny awans (o 99 lokat) na miejsce 303, co wygląda bardzo spektakularnie, w
praktyce jednak nadal oznacza konieczność kwalifikowania się do turniejów tej
rangi.
W zawodach wystąpiło w
sumie 6. naszych tenisistów, z których - oprócz "Ołówka" - tylko Jerzy Janowicz przebrnął przez I rundę.
Apetyty po zwycięstwie w Bergamo były na pewno większe, skończyło się na II
rundzie; w ten sposób powtórzyła się historia z września ubiegłego roku, gdy
świeżo po tryumfie w Genui nasz JJ odpadł w II rundzie challengera w Szczecinie.
Tymczasem w tenisowej
ekstraklasie po miesiącu wypoczynku objawiły się wreszcie największe gwiazdy - Federer, Djoković, Nadal i Murray. Ten pierwszy odpadł nieco
sensacyjnie już w II rundzie turnieju w Dubaju (ATP 500), przegrywając z kwalifikantem Jewgienijem Donskojem. Całą imprezę wygrał Andy Murray, zwyciężając dość pewnie z Fernando Verdasco.
Z
kolei Djoković odpadł w ćwierćfinale zawodów w Acapulco w rywalizacji z Nickiem Kyrgiosem. Nadal zaś przegrał tam
dopiero w finale z Samem Querreyem.
Panowie
spotkali się także w Sao Paulo podczas Brasil Open (ATP 250). Tutaj w finale o
3. tryumf z rzędu walczył z Albertem
Ramosem-Viñolasem Pablo Cuevas. Niestety zmagania te przy stanie 7:6(3) 3:3
przerwał deszcz. Mecz, kontynuowany dzień później niemal bez publiczności,
został dokończony w dwóch podejściach, z przerwą na poprawienie kortu. Ostatecznie
wygrał Cuevas, serwując ostatnią piłkę dość kuriozalnie z dołu, by zaskoczyć
przeciwnika. Warto przypomnieć, że 3 tygodnie temu mieliśmy już takiego zucha,
który wygrał ten sam turniej 3. raz z rzędu; chodzi oczywiście o Victora
Estrellę Burgosa w turnieju ekwadorskim.
W
Acapulco równolegle z turniejem męskim odbywał się też damski. Wygrała Ukrainka
Lesia Tsurenko, z bardzo dobrej strony znowu pokazały się Kristina Mladenović
(finał) i Mirjana Lucić-Baroni (półfinał). Generalnie warto odnotować w
damskiej i męskiej rywalizacji coraz większą reprezentację solidnych
ukraińskich zawodników.
We
wspomnianym już Kuala Lumpur tryumfowała zaś Ashleigh Barty, pokonując
półfinałową pogromczynię Magdaleny Linette, Japonkę Nao Hibino.
Sporo
komentarzy wywołały też wieści nt kolejnych dzikich kart przyznawanych po
skróconym zawieszeniu Marii Szarapowej.
Zdecydowali się już na to organizatorzy turniejów w Stuttgarcie, Madrycie i
Rzymie. Za to Francuzi jak to Francuzi - z jednej strony nie przewidują takiego
ruchu w przypadku French Open, ale i do końca tego nie wykluczają. Głos w
sprawie takich przywilejów zabrali Andy Murray, Roger Federer i Garbine Muguruza. Brytyjczyk
zdecydowanie jest przeciw stosowaniu taryfy ulgowej, jednak rozumie
organizatorów, którzy chcą po prostu więcej zarobić na biletach. Federer okazał
się być za, a nawet przeciw (zawieszenie
to zawieszenie; trudna sprawa i takie tam). Za to zupełnie bezkompromisowo
wypowiedziała się Garbine Muguruza: Zawodniczki
nie są zainteresowane jej powrotem. Osobiście, nawet nie pamiętam Szarapowej
- powiedziała nie ukrywając emocji. Pierwszy raz chyba zgadzam się z opinią
hiszpańskiej tenisistki.
Tymczasem
Ana Ivanović zamieściła w sieci obrazy
z beztroskiej zabawy w jakimś klubie. Cóż, wesołe jest życie emerytki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz