poniedziałek, 13 marca 2017

Tydzień 10., czyli jednak srixon



Ubiegły tydzień upłynął dość sennie, w poważnym tenisie odbywały się jedynie eliminacje i pierwsze mecze Indian Wells, czyli jak chcą niektórzy - piątej lewy Wielkiego Szlema. Sympatyków i ekspertów najbardziej poruszała kwestia, jaką rakietę wybierze Agnieszka Radwańska. Nie milkną też echa przyspieszonego powrotu i ulgowego traktowania Marii Szarapowej. Warta szczególnego podkreślenia jest jednak postawa Serhija Stachowskiego, potępiającego niszczenie polskich pomników pamięci na Ukrainie.

Z turniejem w bardzo upalnej w tym roku Kalifornii zdążyła się już pożegnać Magdalena Linette. Przebrnęła kwalifikacje i pierwszą rundę, odpadając w kolejnej z Karoliną Woźniacką. Tradycyjnie już nie rozumiem euforii polskich dziennikarzy, że niby pokazała się z dobrej strony, rozegrała dobre mecze i należą się jej brawa. Otóż nie. Fajnie, była w turnieju głównym, wygrała pewnie w I rundzie z równorzędną przeciwniczką (Taylor Townsend), ale spotkanie z Dunką obnażyło jej wszystkie słabości - grała bardzo schematycznie, była niecierpliwa i zupełnie nie wyczuwała zamiarów przeciwniczki, przez co była ciągle w niedoczasie; przy tym tempie i kierunkach spóźnienie o pół sekundy powoduje, że przy pierwszej takiej piłce ratuje się życie, ledwie ją przebijając na drugą stronę, a przy kolejnej już się tylko macha rakietą, bez szans na uratowanie punktu. Stąd tradycyjny apel - trzeba zmienić trenera, i to pilnie!

Kolejna nasza reprezentantka, Agnieszka Radwańska, w I rundzie miała wolny los, w II zmierzyła się z młodą Hiszpanką, 105. w rankingu Sarą Sorribes Tormo. Przez cały tydzień o wiele bardziej niż sam pojedynek elektryzowała wszystkich kwestia doboru sprzętu. Z jakąż rakietą wyjdzie na kort Radwańska? - krzyczały nagłówki; zwłaszcza że ukazało się zdjęcie z treningu ze starym dobrym babolatem w ręku. Na meczu jednak zaprezentowała się ze srixonem, tyle że innym niż zwykle; do złudzenia przypominał poprzednią rakietę Magdaleny Linette; może to ta sama?

Samo spotkanie było przeciętne, wyraźnie zniecierpliwiona Polka nie mogła doczekać się ostatniej piłki. Hiszpanka wprawdzie utrudniała jej życie, ale sama siła nie okazała się wystarczająca. Dała się za to zapamiętać ze sposobu serwowania. Marion Bartoli robiła to dziwacznie, na określenie serwisu Sorribes Tormo brakuje mi słowa.

Wśród singlistów nie występuje niestety żaden Polak. Pojawiła się za to pierwsza duża niespodzianka - w II rundzie odpadł Andy Murray, przegrywając z wracającym Vaskiem Pospiszilem. Jak zwykle nagłówki typu "Lider przegrywa z kwalifikantem" były tyleż sensacyjne, co mylące, bo przecież Kanadyjczyk to nie byle kto, był już 25. w rankingu i najwyraźniej ma ochotę na rychłe odzyskanie pozycji. No, ale dziennikarze chcą nabijać frekwencję i wymyślają cuda, byle tylko kolejny naiwny czytelnik kliknął na artykuł.

Wspominałem już o niepochlebnych na ogół opiniach tenisistek i tenisistów nt ułatwień w postaci dzikich kart do dużych turniejów dla Marii Szarapowej. Tym razem do chóru dołączyła Karolina Woźniacka, wprost krytykując takie praktyki.

Sporą odwagą wykazał się ukraiński zawodnik, Serhij Stachowski, zdecydowanie (i po polsku) reagując na barbarzyńskie niszczenie pomników polskiej pamięci w okręg lwowskim. Szacun.


Tymczasem Ana Ivanović pochwaliła się malowniczym obrazkiem z codziennego spaceru. Wszyscy chcieliby tam z nią być.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz