Ubiegły
tydzień upłynął dość sennie, w poważnym tenisie odbywały się jedynie eliminacje
i pierwsze mecze Indian Wells, czyli jak chcą niektórzy - piątej lewy Wielkiego
Szlema. Sympatyków i ekspertów najbardziej poruszała kwestia, jaką rakietę
wybierze Agnieszka Radwańska. Nie milkną też echa przyspieszonego powrotu i
ulgowego traktowania Marii Szarapowej. Warta szczególnego podkreślenia jest
jednak postawa Serhija Stachowskiego, potępiającego niszczenie polskich pomników
pamięci na Ukrainie.
Z turniejem w bardzo
upalnej w tym roku Kalifornii zdążyła się już pożegnać Magdalena Linette.
Przebrnęła kwalifikacje i pierwszą rundę, odpadając w kolejnej z Karoliną Woźniacką.
Tradycyjnie już nie rozumiem euforii polskich dziennikarzy, że niby pokazała
się z dobrej strony, rozegrała dobre mecze i należą się jej brawa. Otóż nie.
Fajnie, była w turnieju głównym, wygrała pewnie w I rundzie z równorzędną
przeciwniczką (Taylor Townsend), ale spotkanie z Dunką obnażyło jej wszystkie
słabości - grała bardzo schematycznie, była niecierpliwa i zupełnie nie
wyczuwała zamiarów przeciwniczki, przez co była ciągle w niedoczasie; przy tym
tempie i kierunkach spóźnienie o pół sekundy powoduje, że przy pierwszej takiej
piłce ratuje się życie, ledwie ją przebijając na drugą stronę, a przy kolejnej
już się tylko macha rakietą, bez szans na uratowanie punktu. Stąd tradycyjny
apel - trzeba zmienić trenera, i to pilnie!
Kolejna nasza
reprezentantka, Agnieszka Radwańska, w I rundzie miała wolny los, w II zmierzyła
się z młodą Hiszpanką, 105. w rankingu Sarą Sorribes Tormo. Przez cały tydzień
o wiele bardziej niż sam pojedynek elektryzowała wszystkich kwestia doboru
sprzętu. Z jakąż rakietą wyjdzie na kort Radwańska? - krzyczały nagłówki;
zwłaszcza że ukazało się zdjęcie z treningu ze starym dobrym babolatem w ręku.
Na meczu jednak zaprezentowała się ze srixonem, tyle że innym niż zwykle; do
złudzenia przypominał poprzednią rakietę Magdaleny Linette; może to ta sama?
Samo spotkanie było
przeciętne, wyraźnie zniecierpliwiona Polka nie mogła doczekać się ostatniej
piłki. Hiszpanka wprawdzie utrudniała jej życie, ale sama siła nie okazała się
wystarczająca. Dała się za to zapamiętać ze sposobu serwowania. Marion Bartoli
robiła to dziwacznie, na określenie serwisu Sorribes Tormo brakuje mi słowa.
Wśród singlistów nie
występuje niestety żaden Polak. Pojawiła się za to pierwsza duża niespodzianka
- w II rundzie odpadł Andy Murray, przegrywając z wracającym Vaskiem
Pospiszilem. Jak zwykle nagłówki typu "Lider przegrywa z
kwalifikantem" były tyleż sensacyjne, co mylące, bo przecież Kanadyjczyk
to nie byle kto, był już 25. w rankingu i najwyraźniej ma ochotę na rychłe odzyskanie
pozycji. No, ale dziennikarze chcą nabijać frekwencję i wymyślają cuda, byle
tylko kolejny naiwny czytelnik kliknął na artykuł.
Wspominałem już o
niepochlebnych na ogół opiniach tenisistek i tenisistów nt ułatwień w postaci
dzikich kart do dużych turniejów dla Marii Szarapowej. Tym razem do chóru
dołączyła Karolina Woźniacka, wprost krytykując takie praktyki.
Sporą odwagą wykazał
się ukraiński zawodnik, Serhij Stachowski, zdecydowanie (i po polsku) reagując
na barbarzyńskie niszczenie pomników polskiej pamięci w okręg lwowskim. Szacun.
Tymczasem Ana Ivanović
pochwaliła się malowniczym obrazkiem z codziennego spaceru. Wszyscy chcieliby
tam z nią być.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz