wtorek, 7 czerwca 2016

Czy tenis jest drogim sportem - o kosztach zmiennych



W poprzednim wpisie zajmowałem się kosztami stałymi na początek tenisowej drogi. W tej części o kosztach zmiennych.

Przypomnę - jako minimum w kosztach stałych, przy założeniu zakupu pojedynczych sprzętów (jedna rakieta, jedna para butów), na dodatek w wyprzedażach, udało się ustalić kwotę 1 200 zł.

Jako koszty zmienne liczę wymianę naciągów, owijek, wynajęcie kortu, zakup piłek. Znowu postaram się wyliczyć minimum, przy założeniu gry 3 razy w tygodniu po 2 godziny, w mieście średniej wielkości (w metropoliach korty są droższe).

I tak, godzina gry latem na otwartych kortach przy powyższym założeniu zamknie się sumą 20-25 zł, zimą na hali wydamy już 50 zł. Tygodniowo więc w sezonie letnim wydamy 75 zł, w zimowym 150 zł (z 6. godzin gry płacimy za połowę, drugą pokrywa partner). Uwzględniając urlopy, kontuzje, okresy kiepskiej pogody można przyjąć, że rocznie za wynajęcie placu gry zapłacimy 4 500 zł.

Przy założonej częstotliwości gry jako 3 razy tygodniowo trzeba będzie minimum 3 razy wymienić naciąg. Nie stosując jakichś wyszukanych strun łącznie z założeniem wyniesie nas to w sumie 150 zł. Do tego nie rzadziej niż 1 raz na miesiąc owijka i paczka piłek to dodatkowo minimum 30 zł.

W efekcie koszty zmienne to ok. 5 000 zł rocznie. Znowu nasuwa się pytanie, czy to dużo. Uwzględniając wcześniejsze wyliczenia kosztów stałych mamy ok. 6 200 zł za rok dobrej zabawy. Gdybyśmy chcieli poszaleć tydzień na nartach na alpejskich trasach, wydalibyśmy połowę tej kwoty. Z kolei rower po zakupie niewiele kosztuje (serwis raz na rok), ale mamy za to przerwę zimową.

Ocenę pozostawiam oczywiście Wam, Drodzy Czytelnicy. Moim zdaniem jednak warto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz