Podsumowanie
damskiego mastersa kilka dni po finałach … Cóż, musiałem ochłonąć. Spodziewałem
się, że Dominika Cibulkova może wyrzucić z imprezy Agnieszkę Radwańską, gdyby
na nią trafiła, jednak że wygra całe zawody, nie przypuszczałem.
Najkrócej
można to ująć za pomocą tytułu jednego z filmów propagandowych Leni Riefenstahl
– tryumf woli. Bo przecież ani umiejętności tenisowe na jakimś kosmicznym
poziomie, ani sprzyjające warunki fizyczne … Poza nogami – bardzo silne,
sprężyste (niech mi jeszcze ktoś powie, że siła w tenisie nie idzie z nóg), do
tego skrajne ADHD i odurzanie się zapachem piłek. Motywacja, wola zwycięstwa,
osiągania coraz więcej, właśnie wbrew ograniczeniom technicznym czy fizycznym.
To daje mniejsze sukcesy, z których bierze się wiara we własne możliwości,
procentująca w takich chwilach jak finał wielkiej imprezy z Królową Sezonu,
liderką rankingu, Angelique Kerber.
Tego
zabrakło Agnieszce Radwańskiej dzień wcześniej. Tak, Kerber wyciągała piłki
nieprawdopodobne, ale Radwańska wyglądała jak w półfinale Australian Open z
Sereną Williams – całe jej ciało mówiło „fajnie, że tutaj jestem, ale przecież
z nią nie dam rady”.
Sportowo
poziom średni. Najmłodsze w stawce, Keys i Muguruza, odpadły już w pierwszej
fazie i prezentowały się słabo, zwłaszcza Hiszpanka, która od dobrego roku w
ogóle nie poprawiła i nie rozwinęła swojej gry; nadal umie 3 i pół uderzenia,
za to piekielnie mocnego, co wystarcza, gdy jest w dobrej dyspozycji i
szczęśliwie układa się drabinka. W przeciwnym razie niewiele z jej występów
wynika; na myśl, że taka zawodniczka ma na koncie Wielkiego Szlema boli głowa.
Fakt, że najstarsza uczestniczka rozgrywała najbardziej emocjonujące i
najdłuższe mecze musi zawstydzać.
Tenis
damski z całą pewnością przeżywa pewien kryzys. Stabilność formy i odpowiedni
poziom techniczny prezentują zawodniczki starsze, młodsze stać na pojedyncze
wystrzały w postaci jednego superturnieju lub cyklu w sezonie.
Nadal
nie zmieniam przekonania, które znalazło się w tytule jednego z moich pierwszych
postów na blogu – WTA jest jak tenis amatorski, ze wszystkimi swoimi
słabościami technicznymi, niestabilnością, niepewnością formy i wyniku,
przewagą często strony fizycznej. Wśród debiutantek bądź stosunkowo młodych
tenisistek (do 23 lat) brak osobowości na miarę wielkich mistrzyń tej
dyscypliny. I nie wydaje mi się, by w bliskiej perspektywie mogło się to
zmienić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz