niedziela, 7 sierpnia 2016

Po porażce Agnieszki Radwańskiej w Rio - jak reagują na takie sytuacje media polskie, a jak niemieckie


Za nami kolejna stracona szansa na medal olimpijski w grze pojedynczej kobiet w tenisa. Agnieszka Radwańska przegrała mecz z Chinką Saisai Zheng, a Magda Linette (jakoś wszyscy gładko to znoszą) z Anastazją Pawliuczenkową. W dzisiejszym wpisie pouczające porównanie, w jaki sposób na takie sytuacje reagujemy my, a jak Niemcy.

Porażka krakowianki wywołała powtórkę z rozrywki sprzed 4. lat - nie zależy jej na olimpiadzie, bo tam nie płacą (no i nie dają punktów rankingowych, ale o tym pewno ci "fachowcy" nie wiedzą), nie angażuje się dla kraju, odpuszcza mecze, celowo gra gorzej, 5. miejsce w rankingu to przypadek; to tylko łagodna próbka internetowych mądrości. Cóż, jak wiadomo u nas wszyscy znają się na wszystkim, zwłaszcza na medycynie, polityce i na sporcie. Nawet nigdy nie trzymając rakiety w ręce doskonale każdy wie, jak wygrać mecz i dlaczego został przegrany.

Trzeba przyznać, że tym razem, w przeciwieństwie do wydarzeń z Londynu, media są bardziej powściągliwe, nie słychać też krytyki z ust innych sportowców (tak było niestety 4 lata temu), wrze głównie w sieci. Ja chciałbym więc być może przewrotnie, a na pewno ku przemyśleniu, przywołać zdarzenia sprzed pół roku, które dotknęły niemiecką reprezentację FED-CUP oraz reakcję na nie niemieckich mediów.

Pierwszy tydzień lutego upłynął w Niemczech pod znakiem euforii - mistrzostwo Europy piłkarzy ręcznych i zwycięstwo w Australian Open Angelique Kerber wywołały falę entuzjazmu u naszych zachodnich sąsiadów. Z tym większymi nadziejami oczekiwali występu mistrzyni w Pucharze Federacji przeciwko Szwajcarkom. Miała wnieść nowego ducha, a jej sukces miał oddziaływać na postawę całej drużyny. Andrea Petkovic dostrzegła w jej osiągnięciu inspirację do jeszcze cięższej pracy, dla Anny-Leny Friedsam stała się wzorem, a sama bohaterka zapowiadała w wywiadzie dla RTL walkę o awans na 1. miejsce listy WTA. Już na miejscu, w Lipsku, gdzie miał odbyć się to spotkanie, chwaliła swoje treningi i formę, nieśmiało tylko wspominając o pewnym zmęczeniu.

Sobotni mecz z Timeą Bacsinszky wygrała wyraźnie 6:1 6:3. Kryzys nadszedł kolejnego dnia. W pojedynku z bardzo dobrze grającą Belindą Bencic Angie opadła z sił i przegrała 6:7(4) 3:6. Sytuację zdołała na chwilę uratować Annika Beck, pokonując Bacsinszky 7:5 6:4, jednak porażka debla 3:6 2:6 przesądziła o wygranej Szwajcarek.

Napompowany balon medialny pękł. Najczęściej mówiono o rozczarowaniu i ostudzeniu euforii po tryumfie w Melbourne.

Ale co ciekawe, nie oberwało się samej Kerber. Media od razu znalazły usprawiedliwienie dla jej słabszej dyspozycji - wspomniano o trudach podróży do domu, maratonie imprez i wywiadów, a także bolącym udzie. Ktoś napisał nawet dramatycznie w tonie niemal pasyjnym o jej umęczonym ciele! Jakże to inna reakcja niż naszych dziennikarzy po niespodziewanej porażce Agnieszki Radwańskiej na olimpiadzie w Londynie, czy sieciowych znawców wszystkiego po meczu w Rio. Ani słowa o pieniądzach, niechęci do gry dla reprezentacji, nieetycznym zachowaniu czy polskim dziadku. Smutne i pouczające.


Tenis po prostu taki jest, do ostatniej piłki nic nie jest przesądzone, w dodatku bywają słabsze dni. Pewnie czytelnikom tego bloga nie trzeba tego tłumaczyć. Warto jednak pamiętać o pewnych cywilizowanych standardach w ocenie porażek, zwłaszcza że przecież nie wszystko jeszcze stracone. Pozostaje występ w mikście, gdzie tym trudniej będzie o sukces, im więcej niesprawiedliwych ocen i złej atmosfery będziemy stwarzać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz