wtorek, 2 sierpnia 2016

Mecz tenisowy Starachowice - Skarżysko-Kamienna


Puchar Przechodni

Trzeba przyznać, że miejscowe korty pod opieką Starachowickiego Towarzystwa Tenisowego wyraźnie ożyły. Liczne turnieje, nowa formuła ligi, zajęcia dla dzieci, a ostatnio mecz Starachowice - Skarżysko-Kamienna, dawno już nierozgrywany, to miara aktywności tego szacownego grona. Dziś relacja z przymrużeniem oka z tego ostatniego, jakże na serio, wydarzenia.

Zawody rozegrano w 15. kategoriach, z podziałem na grupy wiekowe, single i deble, odbył się nawet mecz mixtowy. Za każde zwycięstwo przyznawano 1 punkt.

Zdjęcie rodzinne na początek rywalizacji

Niektóre mecze przebiegały bez większych niespodzianek, ale były również takie, które wzbudziły ogromne emocje, zarówno grających, jak i licznie zgromadzonej publiczności. Jednym z nich było spotkanie w kategorii Open kobiet, w której zmierzyły się niezwykle utytułowana Agnieszka Lucińska-Kozłowska (TST) z Julką Lubimirską (TSK). Doświadczenie, zdyscyplinowanie taktyczne, solidna obrona i wykorzystywanie okazji do ataku Agnieszki starło się z żywiołowością wspieraną bardzo dobrze już ułożoną techniką Julki.

Żywiołowość Julki
Spokój, opanowanie i precyzja Agnieszki

Poniżej sekwencja backhandowa:








Ostatecznie spotkanie wygrała Agnieszka, zdobywając cenny punkt dla Starachowic

Kolejnym elektryzującym spotkaniem był pojedynek Michała Marca (TST) z Bernardem Wąsowskim (TSK) w kategorii Junior. Atomowe uderzenia przeplatane skrótami, piłki trafiane w linie i spore auty, okrzyki zawodników na przemian z okrzykami publiczności i co chwilę rozlegające się gromkie brawa budowały atmosferę tego meczu.

   
Michał Marzec


Bernard Wąsowski
Nic więc dziwnego, że konieczne było wsparcie sztabu, by to przetrwać:

 

Okazało się to bardzo skuteczne, gdyż punkt powędrował na konto Starachowic.


Zaraz potem rozegrano kolejny arcyciekawy pojedynek między Tomkiem Czepelem (TST) a Rafałem Ucińskim (TSK), w kategorii 40+. Było to jedno z nielicznych tego dnia spotkań trzysetowych i co ciekawe, poprzedni taki mecz również był udziałem Tomka i Rafała, tyle że w rywalizacji deblowej. Wówczas udało się zwyciężyć parze ze Starachowic (drugim zawodnikiem był Tomek Banasik), tym razem rewanż wziął Rafał, a zwycięstwo to śmiało można nazwać tryumfem woli. Wspaniałej technice Tomka Czepela przeciwstawił on bowiem ogromną motywację i zaangażowanie w myśl zasady: Nie ma takiej piłki, do której nie można dobiec i przebić jej z powrotem. 








Dochodziło też do niespodziewanych sytuacji:

Gdzie jest moje 20 groszy?


O, znalazło się.
Po ładnym meczu ładne podziękowanie za grę:



Nie mniej ciekawa była rywalizacja deblowa, w której Starachowice wygrały 2:1.

Rafał Uciński/ Andrzej Moczek
Tomek Banasik/ Tomek Czepel
Czasem trzeba sobie coś wyjaśnić po drugiej stronie kortu
Maciek Kosowski/ Kamil Wrona - Michał Słoka/ Kamil Kopycki
Przyczajony tygrys, ukryty smok
Starachowiccy Bracia Bryan: Sylwek Urban/ Wojtek Jaworski oraz Jarosław Michnicki/ Ireneusz Strzelec
Cóż jednak byłyby warte sportowe zmagania bez dopingu publiczności.









 

  

 







Niektórzy zawodnicy wręcz domagali się aplauzu:

Mike Bryan vel Sylwek Urban
Kibicowały nawet niemowlęta i czworonogi:








Ale naprawdę decydujący o sukcesie był profesjonalny coaching, poniżej w wersji siła spokoju w wykonaniu Tomka Banasika:

 

w wersji żywiołowej:

Rafał Uciński motywuje Michała Słokę

Po lewej: coaching "siła spokoju", po prawej "żywiołowy".
oraz w wersji pełny luz:

Jak sam lubi o sobie mówić - treneiro i capitano w jednej osobie: Andrzej Moczek
Nic dziwnego, że później zawodnicy wznosili się na wyżyny, grając w powietrzu:





















czy na jednej nodze (a podobno tak umieją tylko bociany):

 




Niektórzy stosowali też wyrafinowane sztuczki, próbując przedmuchać piłkę na drugą stronę:

Jak widać na zdjęciu poniżej, przykład idzie z góry, od samego Prezesa Stowarzyszenia


Mecz jednak nieubłaganie zbliżał się do finału. Obie drużyny zdobywały punkty niemal naprzemian i losy pojedynku ważyły się do końca. Gdy więc po zwycięstwie w niesamowicie wyczerpującym i emocjonującym spotkaniu Kamila Wrony (TST) nad Michałem Słoką (TSK) Starachowice wyszły na prowadzenie, a do końca zostały już tylko 2 mecze, w obozie miejscowych zapanowała euforia.

Kamil Wrona w objęciach Wojtka Jaworskiego i Tomka Banasika

Podziękowanie dla Michała Słoki od drużyny przeciwnej za piękną walkę i kawał dobrego tenisa
I gdyby Jarek Binkowski wygrał swoje spotkanie z Irkiem Strzelcem, Starachowice mogłyby wznieść złoty puchar. Kibice szybko więc przenieśli się na kort, gdzie toczyła się ta walka. Niestety mimo bardzo zaangażowanego dopingu nie udało się domknąć meczu i o wszystkim miała zadecydować rozgrywka par mieszanych.



Mina kapitana teamu ze Skarżyska mówi sama za siebie - mamy remis
Do tej rozgrywki zostali wyznaczeni po stronie Starachowic Agnieszka Lucińska-Kozłowska i Kamil Wrona

Podczas rozgrzewki
oraz jako reprezentanci Skarżyska Julia Lubomirska z Kamilem Kopyckim


Emocje były tak wielkie, że nawet mój aparat fotograficzny stracił całą energię i odmówił na koniec współpracy, przez co musiałem posiłkować się telefonem komórkowym. Ostatecznie tę ostatnią batalię wygrali Goście zza miedzy, ustalając wynik całodziennych zmagań na 8:7 dla Skarżyska-Kamiennej.



Na koniec były gratulacje, podziękowania i uroczyste przejęcie Pucharu Przechodniego.





To była wspaniale spędzona niedziela z tenisem, w atmosferze zaciętej, ale bardzo przyjaznej rywalizacji. Jak wszystko pójdzie zgodnie z planem, we wrześniu odbędzie się rewanż u sąsiadów. Nie mogę się doczekać.

1 komentarz: