Wkrótce trochę o tym, kto wystąpi tym razem. A na razie - wspomnień czar ...
Kolejny turniej z cyklu
WTA w Katowicach sportowo wypadł bardzo średnio. Ja zamiast analizy chciałbym więc zaproponować spojrzenie ex post z perspektywy kibica
biorącego udział w tym wydarzeniu, czyli - uwaga organizatorzy! trudne słowo -
Klienta. Klienta, który w przyszłym roku już się do Katowic nie wybierze.
Nie ma chyba drugiego
przykładu tak dużego zamieszania z regulaminem jak w tym przypadku. Na stronie
turnieju tekst dokumentu zmieniał się co najmniej 3 razy. We wcześniejszej
wersji nie wolno było w ogóle robić zdjęć, potem zakaz zniknął, ale za to nie
można było wnosić teleobiektywów, w końcu organizator zabronił aparatów z
teleobiektywami. To oczywiście musiało doprowadzić do konfliktów i przygód z
ochroną, które pozwolę sobie opisać.
Świadomy ograniczenia
dotyczącego teleobiektywu zabrałem ze sobą amatorską lustrzankę ze zwykłym
kitowym obiektywem. Już na bramie panie z ochrony wezwały pierwszego
przełożonego, bo "Pan ma taki duży aparat". Jegomość ten owszem,
uprzejmie, zaprowadził mnie do drzwi (nazywano je "bramą"), gdzie był
wywieszony zupełnie inny regulamin imprezy niż ten w internecie. Oczywiście
jego istnienia nikt nie był świadomy, a pan kłamał w żywe oczy, że jest na
stronie. Zawierał on ni mniej ni więcej tylko całkowity zakaz fotografowania.
Zostałem poinformowany, iż ochrona w hali może mi zabronić robienia zdjęć
czymkolwiek, gdy to zauważy. Dodam, że w czasie tej pogawędki za moimi plecami
wchodziły kolejne osoby, okazujące paniom obsługującym wejście aparaty
kompaktowe (niektóre niewiele mniejsze niż mój) i bez problemu dostawały na nie
zezwolenie.
Wobec mojego uporu w
tłumaczeniu, że okazany sprzęt nie jest teleobiektywem, zostałem skierowany do
biura organizatora. Udałem się tam pełen nadziei i w dziwnym przekonaniu co do
rozsądku osób, jakie tam spotkam. Zostałem przyjęty przez młodego człowieka z
wyraźną nadwagą, przedstawiającego się jako "superwajzor". Nie jakiś
nasz poczciwy kierownik ochrony, nawet nie Schutzfuehrer (rzecz dzieje się na
Śląsku). Poważna sprawa, myślę sobie.
Znowu więc tłumaczę, co
jest na stronie (teleobiektyw), że to co mam, to nie to, wobec czego powinienem
wejść. Pan na to, czy mogę ten obiektyw odkręcić. Ja na to, że tak. To on,
żebym to zrobił; to ja, że dobrze. No i odkręciłem, i tu właśnie była pułapka.
Bo jak się to stało, to usłyszałem: "Czyli może pan przykręcić
teleobiektyw". Gość triumfował. Mnie zatkało; bez tej prezentacji bym na
to nie wpadł. "Mimo to poproszę o rozmowę z organizatorem". Aparat z
wymiennym obiektywem to nie to samo co aparat z teleobiektywem, informacja na
stronie jest zupełnie inna niż ta interpretacja - upierałem się. Przyszła jakaś
pani, jeszcze młodsza niż superwajzor, może wolontariuszka, może stażystka.
Zaczęła gdzieś wydzwaniać. Wreszcie decyzja - nie wejdę z tym, bo nie pozwala
na to regulamin WTA. Zbaraniałem. Dzień wcześniej widziałem mecze z turnieju w
Charlston, gdzie na trybunach siedzieli kibice z lustrzankami i nic się nie
działo. Podzieliłem się tą informacją z panią organizatorką. "Widocznie
tam łamią regulamin WTA" - dowiedziałem się.
Zaproponowano mi
depozyt za 50 zł i pożegnano. "Już wiem, dlaczego macie tak mało
kibiców" - rzekłem desperacko na koniec. "Nie narzekamy na frekwencję"
- usłyszałem. Pogratulować - przy zajętych może 200 miejscach.
Gdy pozbyłem się
aparatu i wróciłem do bramy, widziałem jeszcze kibiców odsyłanych z tabletami i
laptopami. Powód - bo przecież można obstawiać zakłady na żywo. A przez telefon
nie można?! Hello, budzimy się w 21. wieku!
W Spodku spędziłem 3
dni. Do tej pory nie rozumiem motywów tych ograniczeń, a jeszcze bardziej nie
pojmuję tego, jak można co innego pisać na stronie, a czego innego wymagać na
miejscu.
A oto Pan Superwajzor. Serdeczne pozdrowienia! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz